Wygraną we Wrocławiu podopieczne trenera Macieja Haupy „kupiły sobie spokój” w końcówce sezonu, po raz drugi pokonując tamtejszego Handballa. W stolicy Dolnego Śląska w rolę szkoleniowca na trenerskiej ławce Otmętu tym razem wcieliła się… rozgrywająca Natalia Staszkiewicz, która nawet przez chwilę nie pojawiła się na parkiecie. Mecz od początku przebiegał pod dyktando biało-zielonych, którym wynik trafieniem na 1-0 otworzyła Małgorzata Olfans. W 20. minucie Otmęt odskoczył na dystans pięciu goli, prowadząc 13-8. Spora w tym zasługa rozgrywającej Katarzyny Czaprackiej i skrzydłowej Aleksandry Kuźnik, które miały w tym momencie na koncie po 4 zdobyte bramki. Z takim samym snajperskim dorobkiem pierwszą połowę kończyła też druga skrzydłowa - Karolina Golec, a nasz zespół prowadził do przerwy 17-13. Po zmianie stron gospodynie postawiły wszystko na jedną kartę i po pięciu minutach gry odrobiły sporo strat, przegrywając już tylko 17-18. Kluczowym dla losów tego pojedynku był fragment spotkania między 42. a 48. minutą. W defensywie szczypiornistki Otmętu postawiły wówczas zaporę nie do przejścia, powiększając tym samym swoją przewagę pięcioma trafieniami z rzędu. Zrobiło się 25-19 dla naszych i miejscowe powoli godziły się ze swoim losem. Otmęt nie dał sobie zrobić już krzywdy i po celnym rzucie z karnego Agnieszki Blozik, zasłużenie wygrał 32-28. Spotkanie w naszej ekipie przedwcześnie zakończyła obrotowa Natalia Sokołowska, która w 48. minucie po raz trzeci ukarana została dwuminutową karą. Tych krapkowiczanki złapały aż dziesięć i w sumie przez jedną trzecią spotkania musiały grać w osłabieniu. W końcowym rozrachunku to się opłaciło i 3 punkty na wagę utrzymania pojechały do Krapkowic. W następnej kolejce Otmęt Krapkowice zagra u siebie z wiceliderem z Żor.
Szczegóły w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 12 kwietnia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze