Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklamahttp://transport-augustyn.pl/
niedziela, 24 listopada 2024 16:26
Przeczytaj:
Reklama https://pebit.pl/
Reklama Senator RP Beniamin Godyla

Rozwiązanie problemu zobaczyli w deszczu

Jan i Dorota zanim przeszli na emeryturę pracowali w biurze. Mieli wówczas bardzo mało okazji na aktywność fizyczną. Po godzinach pracy starali się jednak każdą możliwą chwilę spędzać w ogrodzie. Pani Dorota realizuje się w uprawie małych krzewów - bylin, rozchodników oraz kwiatów doniczkowych (pelargonie, fuksje, petunie oraz wiele innych). Pan Jan z kolei specjalizuje się w innych roślinach. Jego pasją jest tworzenie z krzewów i drzew osi widokowych.
Rozwiązanie problemu zobaczyli w deszczu

Komponuje z roślin kolorowe „ściany”, które zmieniają się wraz z okresem kwitnienia (gdy jedne krzewy kończą okres kwitnienia, to inne go rozpoczynają). Podobnie jak z porami roku, kiedy liście krzewów i drzew przybierają różne kolory, od zielonych, przez żółte, nawet do karminowego. Ponadto Pan Jan tworzy „wysepki” wśród zieleni oraz zakątki, gdzie można przysiąść na ławeczce i słuchając treli oraz świergotu ptaków obserwować te stworzenia. Jak mówi Pan Jan, pomysłów na ogrodowe aranżacje ma jeszcze sporo, jednak w ogrodzie o wielkości ośmiu arów nie ma już więcej miejsca na nowe rośliny. To nie jedyny problem, któremu małżeństwo musiało stawić czoła. Coraz wyższe temperatury, gorące lata z niewielką ilością opadów, brak śniegu zimą. Wiele czynników przyczyniło się do coraz częstszego występowania suszy meteorologicznej. Zjawisko zaczęło stanowić coraz poważniejszy problem dla uprawy roślin ogrodowych. Od 2015 roku jest ono permanentne, zajmując coraz większy obszar naszego kraju. W takim kontekście, zbieranie deszczówki wydało się rozsądnym posunięciem. Z Panem Janem i Panią Dorotą, którzy w końcu na emeryturze mogą w pełni rozwijać swoje ogrodowe hobby na ten temat rozmawia Mateusz Dąbrowski. 

- Skąd pomysł na gromadzenie deszczówki? Ktoś Państwa do tego przekonał, czy też sami wpadliście na ten pomysł.

 - Mamy dość spory ogród i w naszym przypadku zrobiliśmy to głównie z myślą o nim. Żona kocha kwiaty. Mamy róże, pelargonie, kilkanaście ozdobnych krzewów i drzew. Jest przy tym trochę pracy, ale cenimy sobie ten nasz kawałek ziemi. To wszystko wymaga czasu i pewnych nakładów pracy, ale mogę powiedzieć, że wspólnie się nim cieszymy i często tam przesiadujemy. Oprócz tego, że ogród o każdej porze roku zachwyca nieco inaczej jest też „wymagający”. Wiadomo, że roślinom potrzeba wody, a jak się ma ich więcej, to jest co podlewać. Lato z roku na rok jest coraz bardziej gorętsze, co- raz bardziej suche. Zmienia się klimat i to nas przekonało do tego, aby zacząć gromadzić wodę, wtedy kiedy po prostu pada deszcz. Zamiast płacić za wodę sieciową mamy ją za „darmo” z nieba.

 - Na jaki zbiornik w celu gromadzenia deszczówki warto się zdecydować?

 - To już sprawa indywidualna i zależna od potrzeb (m.in. od wielkości ogrodu, ilości roślin czy ich wieku) W ofercie, którą mi przedstawiono były pojemniki naziemne i zbiorniki, które można zainstalować pod ziemią. Mimo, że te drugie wydają się bardziej estetyczne i nie rzucają się w oczy, wspólnie z żoną zdecydowaliśmy się jednak kupić naziemne. To rozwiązanie było po prostu tańsze. Co do tej estetyki, to mogę tylko dodać, że z łatwością można kupić też zbiorniki typowo ozdobne, np. gliniane lub kamienne pojemniki, które wyglądają jak nieco większe donice. Widzieliśmy różne modele od prostszych po takie z ozdobnymi ornamentami. Zdecydowaliśmy się jednak na najprostsze i najtańsze rozwiązania. Najbardziej zależało nam na tym żeby mieć w czym gromadzić wodę, a nie na tym jak to coś ma wyglądać. Nasze kontenery oplatają pnącza i za niedługi czas ich nie będzie widać, ponieważ wkomponują się w zieleń ogrodu. Markety budowlane mają dziś w swojej ofercie naprawdę szeroki wybór beczek i kontenerów z tworzyw sztucznych. 

 - Czy był to kosztowny zakup? 

 - Czy kosztowny? Chyba nie. Na rynku wtórnym można kupić używane, ale czyste beczki o różnych  pojemnościach od 80 do 200 litrowych oraz kontenery tzw. mausery o pojemności aż 1000 litrów. A to już jest naprawdę duży rezerwuar zgormadzonej deszczowej wody. Dzięki gromadzonej wodzie, już sporo zaoszczędziliśmy i na pewno zwrócił się nam zakup beczek. Cena zależy też od tego jakie ktoś ma wymagania i ile zbiorników potrzebuje. Najprostsze urządzenia naziemne o pojemności od 100 do 300 litrów można kupić mniej więcej od 200 do 350 złotych. Jeśli komuś zależy na funkcjonalności i po prostu na tym, żeby wodę do czegoś gromadzić, to może w tym celu – podobnie jak my – wykorzystać każdą szczelną beczkę.

 - Czyli jak rozumiem, był to dla Państwa opłacalny zakup. 

 - Oczywiście, że tak. Mówimy tu przecież o darmowej wodzie, którą można wykorzystać na wiele sposobów. W naszym przypadku są to przede wszystkim rośliny. W sprzyjających warunkach, deszczówka może pokryć znaczną część naszego zapotrzebowania, a to pozwala zaoszczędzić sporo pieniędzy z tytułu opłat za wodę z wodociągu. W tym sezonie, praktycznie ani razu nie używaliśmy wody sieciowej do podlewania naszych roślin. Uzyskane efekty przerosły nasze najśmielsze oczekiwania. Do wyłapywania deszczówki z dachu naszego domu oraz altanki mamy dwa pojemniki po 1000 litrów oraz beczki 200 litrowe. Nawet gdy były długie przerwy między opadami deszczu to zgromadzona w tych pojemnikach deszczówka wystarczała na bieżące potrzeby.

 - A jak z ekologią? Ten aspekt był przez Państwa brany pod uwagę? Czy też przeważyły głównie względy oszczędnościowe? 

 - Staramy się dbać o środowisko. To dla nas bardzo ważne, gdyż uważamy że nawet w takim naszym małym mikroświecie możemy mieć pozytywny wpływ na ograniczenie destrukcji klimatu i naszych ograniczonych zasobów wody. Sam nasz ogród świadczy o tym, że my kochamy przyrodę. Zanim zakupiliśmy pojemniki na wodę, korzystaliśmy z tej wodociągowej, z gospodarstwa domowego. W naszej miejscowości, zwłaszcza w okresach suchych i porach upałów bywało z nią różnie. Nie my jedni mamy ogród, trawnik więc jak przyszło co do czego i ludzie zaczęli podlewać swoje ogródki, trawniki itd. to już po niskim ciśnieniu tej wody, było widać, że coś jest nie tak. Czasami też były przerwy w jej dostarczaniu. To było dla nas takim sygnałem do tego, że warto pomyśleć o jakiejś alternatywie. Dziś tej wody wodociągowej na pewno w naszym ogrodzie zużywamy zdecydowanie mniej. Można powiedzieć, że jesteśmy w jakiś sposób samowystarczalni i „eko”. 

 - Czyli można być jak to Pan określił „eko” nawet kiedy jest co podlewać. 

 - Jeszcze jak. Zbiornikami wypełnionymi deszczówką, możemy uchronić naszą ogrodową roślinność przed uschnięciem. Przy naszej ilości pojemników nawet rzadkie opady deszczów powodują odbudowanie zapasów zgromadzonej w nich wody. Tak więc o nic się nie musimy martwić i sumienie mamy czyste. Staramy się być „eko” równocześnie w naszej mikroskali oszczędzając wodę, ale także kosząc rzadziej trawnik. Dzięki temu trawa i podłoże tak szybko nie przesycha, ale też i mniej spalin z kosiarki emituje się do atmosfery. Również dla mnie jest to duży plus ponieważ mniej się nachodzę kosząc trawę. W tym czasie lepiej w cieniu naszych roślin raczyć się kawą albo napojami chłodzącymi (śmiech). 

 - A czy taka odstana woda nie wpływa negatywnie na rośliny? 

 - Też się nad tym kiedyś zastanawiałem. Nawet na ten temat czytałem i rozmawiałem z ludźmi, którzy na ekologii znają się lepiej ode mnie. Taka woda opadowa idealnie nadaje się do tego celu w jakim my ją wykorzystujemy. W przeciwieństwie do wody wodociągowej nie zawiera chloru i wapnia. To sprawia, że rośliny naprawdę za nią „przepadają”, a my możemy używać jej do ich podlewania bez obaw. 

 - Jak przekonaliby Państwo innych do gromadzenia wody? 

 - Wydaje nam się, że już samo to, co powiedzieliśmy dotąd mogłoby do tego przekonać. Zbieranie, gromadzenie i przechowywanie wód opadowych jest przede wszystkim bardzo proste. To się dzieje w zasadzie samo. Każdy dom jednorodzinny jest wyposażony w rynny odprowadzające wodę podczas opadów więc wystarczy tylko nakierować ją do odpowiednich zbiorników. To wszystko. Prosta sprawa. To się naprawdę opłaca, a w portfelu zostaje spora suma pieniędzy, którą można przeznaczyć  na zakup nowych roślin.

 - Dziękuję za rozmowę.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: A.P.Treść komentarza: Tak.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 16:37Źródło komentarza: Radny z promilami?Autor komentarza: ObiektywTreść komentarza: Czyżby to był radny Łukasz J. z Dąbrówki G.? Jedyny w wieku 42 lat... Sprawa powinna być pokazowa i poza odsiadką dołożyć dożywotni zakaz pełnienia fu***cji publicznych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 12:34Źródło komentarza: Radny z promilami?Autor komentarza: GrześTreść komentarza: Co za bełkot... sprawdź trzeźwość zanim ponownie coś opublikujesz.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:09Źródło komentarza: GDDKiA: Most na Osobłodze szybko nie powstanieAutor komentarza: Mieszkaniec gminyTreść komentarza: Bieda jak h w tym opolu coś wam powiem mamy najdroższe paliwo w krapkowicach złodzieje nas okradają płacimy podatki a ta banda nie umie nawet zasypać dziury niech przemalują nas do Śląskiego województwa!!Data dodania komentarza: 20.11.2024, 21:17Źródło komentarza: GDDKiA: Most na Osobłodze szybko nie powstanieAutor komentarza: EmerytTreść komentarza: Nie rozumiem budowlańców dróg. Ja bym przywióż dwie wywrotki kamienia i zasypał dziurę. była by przejezdna droga. Po czasie jak przęsła by były gotowe to zamknął bym do remontu wysypany odcinek drogi.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 10:20Źródło komentarza: GDDKiA: Most na Osobłodze szybko nie powstanieAutor komentarza: 321Treść komentarza: Ta tymczasowa przeprawa to będzie dramat jeżeli nie zostanie jakoś zabezpieczona przed tirami. Każdy wie jak sprawa wygląda w Łowkowicach - mimo zakazów codziennie przejeżdżają tam dziesiątki tirów. Policja ma na tą sprawę mocno wywalone, pojawią się raz na tydzień i zadowoleni, a tirowcy nadal z premedytacją łamią prawo.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 07:20Źródło komentarza: GDDKiA: Most na Osobłodze szybko nie powstanie
Reklama