Krakowianki przyjechały do Krapkowic z zaledwie jedną rezerwową, a między słupkami ich bramki stanęła… rozgrywająca, 39-letnia Katarzyna Kawa. Kłopoty ilościowe związane z kadrą nie przełożyły się na formę sportową Cracovii. Przyjezdne od początku bowiem wzięły sprawy w swoje ręce i na półmetku zawodów schodziły do szatni z pięciobramkową zaliczką. Spora w tym zasługa najlepszej w ich szeregach Justyny Staroń. Skrzydłowa „Pasów” tylko w pierwszej połowie aż siedmiokrotnie wpisała się do protokołu i nieprzypadkowo jest w czołówce strzelczyń ligi z dorobkiem 69 bramek. Nieudana pierwsza odsłona gospodyń miała swoje pozytywy. Do takich należała choćby postawa Natalii Szymańskiej, która w kilku wydawałoby się beznadziejnych sytuacjach wyszła z opresji obronną ręką. Niestety, jej koleżanki z pola zawodziły w ofensywie i obronie, dlatego druga połowa zapowiadała się na arcytrudną dla naszych dziewczyn. Sytuację pogorszyły jeszcze dwa gole na początku drugiej połowy, bo na tablicy pojawił się wynik 10-17. Konia z rzędem temu, kto w tym momencie przewidziałby, że kibice jeszcze doczekają się emocji w tym spotkaniu. A jednak. Otmęt ambitnie odrabiał punkt po punkcie, a w ataku szalał duet Natalia Staszkiewicz – Aleksandra Kuźnik. W 48. minucie w zespole gości z boiska wyleciała ukarana czerwoną kartką Katarzyna Kamusińska i krakowianki zmuszone były grać „gołą” siódemką. Miało to swoje konsekwencje, bo choć dwie minuty później przyjezdne prowadziły 26-20, to w 58. minucie było już remisowo (27-27) i Otmęt wrócił do gry. Dramatyczna i emocjonująca końcówka niestety nie zakończyła się po myśli naszych. Na nieco ponad 60 sekund przed zakończeniem meczu do stanu po 28 doprowadziła najskuteczniejsza w szeregach Otmętu Kuźnik i choć później krapkowiczanki miały jeszcze piłkę, to po stracie przejęła ją Amanda Szymborska i po szybkim kontrataku dała zwycięstwo Cracovii.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 24 stycznia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze