Nazwa góry pochodzi prawdopodobnie od pięciometrowego kamiennego obelisku w kształcie piramidy, który stoi na jej szczycie. Obelisk został wzniesiony pod koniec XVIII wieku przez ówczesnego właściciela terenu, hrabiego Strachwitza. Upamiętnia on przejęcie Śląska przez Prusy. W pobliżu obelisku znajdowała się wieża obserwacyjna lub obrony przeciwlotniczej z czasów II wojny światowej, zbudowana z bali, która po wojnie służyła jako punkt obserwacyjny służący do ustalania lokalizacji pożarów. Kiedy się zawaliła, na wzgórzu, nieco dalej w lesie, zbudowano drugą wieżę, tym razem betonową.
Pozory mylą
To naprawdę klimatyczne miejsce, szczególnie atrakcyjne jesienią, jednak zaledwie kilka kroków dalej sytuacja jest zupełnie inna. Na pozór nic się nie dzieje, ale powietrze jest pełne tajemniczej aury, dziwnej energii, jak donoszą ludzie. Mówią o upiornych drzewach i dziwnych kamieniach z dziurami, które mogą być związane z odprawianiem tajemniczych rytuałów.
Biała dama z psem
Według legendy kamienna wieża jest pozostałością po dawnym zamku, który należał do bogatego, ale bardzo skąpego władcy. Przechodził tędy ubogi pielgrzym w drodze do miejsca narodzin św. Jacka w Kamieniu Śląskim. Wyczerpany podróżą i upałem zapukał do bramy zamku i poprosił o skromne pożywienie i schronienie przed nadchodzącą burzą. Nie dość, że nic nie dostał, to jeszcze napuszczono na niego psy myśliwskie. Rozgoryczony żebrak przeklął pana. Tego samego dnia podczas burzy ognisty piorun uderzył w zamek, który natychmiast się zawalił. Pozostały tylko rozrzucone głazy i kamienny filar wieży.
Po pewnym czasie w okolicy pojawiły się tajemnicze zjawy - Biała Dama z czarnym psem, trzymającym w pysku dwa płonące klucze do zamku. Mieszkańcy omijali to miejsce z daleka. Od czasu do czasu pies ukazywał się w lesie myśliwemu, a gdy ten próbował go zabić, broń wystrzeliła, ale psu nic się nie stało.
Przepowiednia losu
Biała Dama podobno ukazała się mieszkance Kamienia Śląskiego zbierającej jagody w lesie. W porze obiadu zjawa pojawiła się obok niej i zablokowała przerażonej kobiecie drogę ucieczki. Zjawa poprosiła ją, by codziennie modliła się za nią w przeklętym miejscu, którym były ruiny zamku. Jednocześnie obiecała staruszce, że wynagrodzi jej trudy nocnej wędrówki na szczyt. Zaniepokojona kobieta bardzo zabiegała o spełnienie prośby Białej Damy. Mimo podeszłego wieku codziennie o północy wchodziła na szczyt i prosiła Boga o przebaczenie za krzywdy, jakie właściciel zamku wyrządził ludziom. W ten sposób Biała Dama - żona właściciela zamku - została uwolniona od ciążącej na niej klątwy. W nagrodę podała staruszce datę swojej śmierci. Kobieta przyjęła tę wiadomość z wielką pokorą. Dokładnie rok później poczuła się słabo i położyła się do łóżka. Wtedy pojawił się przed nią czarny pies z otwartą paszczą, plujący ogniem i dzwoniący kluczami. Pies przemówił ludzkim głosem i chciał, aby staruszka także jego uwolniła od klątwy. Kobieta była tak przestraszona, że wkrótce potem zmarła. A co z panem przeklętego psa? Mówi się, że nadal wędruje po lesie.
Podziemna sieć
Inna opowieść mówi o tunelach, które biegły pod zamkiem i sięgały aż do Dąbrówki. W wiosce miały być dwa wyjścia z tunelu - jeden w budynku gospodarczym jednego z mieszkańców, drugi w studni kilka domów dalej. Tunel ten był najprawdopodobniej wykorzystywany przez rabusiów wynajętych przez właściciela zamku. Okradali wędrownych kupców i uciekali z łupem przez lochy do zamku.
Nic dla osób o słabych nerwach
Ale to nie koniec strasznych historii. Po wojnie do końca lat 50. stacjonowali na szpicy żołnierze radzieccy. Następnie teren ten został przekazany polskim żołnierzom. Podobno w latach 70. mieli tu nocować polscy żołnierze. Jak wielkie było zdziwienie dowódcy, gdy okazało się, że wszyscy żołnierze uciekli w nocy z góry. Wydarzenie to zostało rzekomo opisano w aktach NKWD. Do dziś nie wiadomo, dlaczego żołnierze uciekli. Żaden z nich nie potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć. Psa mieli widzieć żołnierze pilnujący lotniska w Kamieniu Śląskim w czasie stanu wojennego. Jeden ze strażników zmarł na zawał serca, pozostali trafili do szpitala, będąc w szoku.
Jak trafić na szpicę?
W Dąbrówce, na drodze wojewódzkiej nr 409, za przystankiem autobusowym należy skręcić w prawo i jechać drogą polną. Po ok. 1400 m dochodzimy do skraju lasu i wchodzimy do niego. Po około 300 m po prawej stronie znajduje się ścieżka prowadząca na szczyt góry.
Szczyt jest z pewnością miejscem szczególnym. Szpica fascynuje, ale gdzieś w głębi duszy pobrzmiewają strachy, niepewności. To miejsce budzi pytania, respekt, wątpliwości... Kto odważy się wejść na ten szczyt?
Szczegóły i więcej informacji z powiatu krapkowickiego w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 5 lipca - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze