Szarża śmierci
Po pierwszym tygodniu walk sytuacja Francji znacznie się pogorszyła. Niepowodzenia sprawiły, że nadzieje na przystąpienie do walki Danii, Włoch, a przede wszystkim Austrii spadły do zera. Napoleon III zrozumiał, że będzie musiał się przeciwstawić Prusom oraz ich sojusznikom w pojedynkę. Jasne stało się też, że plan prowadzenia wojny w południowych Niemczech się nie powiedzie, a Francuzi będą musieli się bronić na własnym terytorium. Dalej wszystko było jednak w grze – Bonaparte miał do dyspozycji dwie silne armie, obie nadszarpnięte, ale wciąż zdolne zadawać niebezpieczne ciosy. W ciągu kolejnych dwóch tygodni miało się okazać, czy Francji uda się odzyskać chociażby część inicjatywy.
Na północnym odcinku frontu generał François Bazaine wycofał swoją armię Renu w pobliże twierdzy Metz. W oparciu o jej fortyfikacje oraz rzekę Mozelę zamierzał zatrzymać marsz pruskich 1. i 2. Armii. 14 sierpnia Armia Renu przeprawiała się pod Colombey przez Mozelę. Dogoniły ją oddziały pruskie pod dowództwem generała Edwina von Manteuffela. Mimo że dysponował znacznie mniejszymi siłami od wroga, Manteuffel postanowił zaatakować Francuzów, kiedy ich siły zostały podzielone na pół i znalazły się na przeciwległych brzegach rzeki. Obrońcy okazali się jednak przygotowani na taki bieg wydarzeń. Przez trzy godziny Prusacy bez większego powodzenia szturmowali pozycje wroga, sami znajdując się na krawędzi klęski. Ostatecznie szalę na ich korzyść przeważyło pojawienie się kolejnego pruskiego korpusu. Armia Bazaina została po raz kolejny nadszarpnięta i schowała się za murami Metz. Straty były jednak bardzo wysokie, zginęło 1189 żołnierzy wojsk pruskich wobec jedynie 377 Francuzów.
Pruskie dowództwo nie mogło wypuścić z rąk inicjatywy. Jasne stawało się, że przez taki stosunek strat znajdą się w bardzo niekorzystnym położeniu, o ile ich przeciwnikom uda się skonsolidować obronę. Żeby do tego nie dopuścić, III Korpus Pruski został wysłany na zachód. Miał on obejść wojska francuskie i przeciąć drogę łączącą twierdze Metz i Verdun, którą Bazaine mógłby się wycofać na zachód i połączyć z francuskimi rezerwami. 16 sierpnia dotarł w pobliże miejscowości Mars-la-Tour i nagle znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. 30 000 Prusaków stanęło naprzeciw 127 000 Francuzów. Nikt w pruskim dowództwie nie docenił, że wróg będzie wycofywał się tak powoli, spodziewano się go się znacznie dalej.
Żołnierze III Korpusu pod dowództwem Constantina von Alvensleben walczyli o przetrwanie. Wróg miał ponad czterokrotną przewagę liczebną, a co najważniejsze miał również przewagę w artylerii. Zmasowany ostrzał dziesiątkował oddziały pruskie. Około 14.00 było jasne, że ich oddziały zostaną zniszczone przed przybyciem posiłków. Alvensleben rozkazał więc rozkaz rozpaczliwego ataku, który miała wykonać brygada kawalerii Adalberta von Bredowa. Uderzenie zostało skierowane w stronę francuskiej artylerii i oddziałów, które ją osłaniały. Pokonując prawie 1000 metrów pod ciężkim ostrzałem, pruscy jeźdźcy dotarli do linii wroga i przełamały ją. Francuska jazda próbowała wykonać kontratak, ale została powstrzymana przez panikę we własnych oddziałach. Dopiero po dłuższym czasie do walki zebrało się około 3000 Francuzów. Bredow musiał się wycofać, ale wykonał zadanie – francuskie działa zamilkły. Kosztowało go to połowę jego sił, a atak jego brygady przeszedł do historii jako „szarża śmierci”.
Po południu na pole bitwy zaczęły napływać kolejne pruskie jednostki. Francuzi do końca dnia zachowali przewagę, generał Bazaine nie zdecydował się jednak na decydujący atak. Wydawało mu się, że tak niewielkie siły pruskie mogą wykonywać tylko pozorowany manewr. Decydującego starcia spodziewał się gdzie indziej. Marsz Francuzów na zachód został powstrzymany, a Armia Renu po raz kolejny została zatrzymana pod Metz. Pod Mars-la-Tour Prusacy stracili 15 780 ludzi, a Francuzi 17 007. Była to jednak dopiero przygrywka przed kolejną wielką bitwą.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 25 czerwca - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze