Po domowym remisie 2-2 w pierwszym spotkaniu barażowym krapkowiczanie nie jechali do Burgrabic w roli faworyta. Już do przerwy gospodarze zrobili milowy krok, by według swojego scenariusza rozstrzygnąć rywalizację w regulaminowym czasie gry. Najpierw pokonali Mateusza Najwera z rzutu wolnego, a później dołożyli drugie trafienie z rzutu karnego stawiając tym samym Otmęt pod ścianą. Gdy na 3-0 tuż po przerwie podwyższył Kacper Furca, konia z rzędem temu, kto wierzył jeszcze w końcowy sukces przyjezdnych. Tymczasem…
Szaleńczy pościg trafieniem w 57.minucie rozpoczął Jakub Mutke, a trzy minuty później kontakt naszym zapewnił Damian Gajowy. Od dogrywki podopiecznych trenera Marcina Schefflera dzieliła już tylko jedna bramka. Tę przed końcem meczu udało się zdobyć rezerwowemu Andrzejowi Koconiowi i krapkowiczanie znowu uwierzyli w to, że „jeszcze może być pięknie”. – Jak to wpadło, sam nie wiem – zaznaczał Kocoń. – Porównałbym to do gola Tsubasy ze starej kreskówki o piłkarzach, gdy dwóch z nich uderzyło piłkę jednocześnie – śmiał się gracz gości.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 25 czerwca - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze