Na zapomnianym froncie
W czasie, kiedy na pograniczu Dolnego Śląska z Czechami i nad Menem starcia potężnych armii decydowały o przyszłości tej części Europy, wschodnia część frontu pozostała niejako na uboczu tych wydarzeń. Podręczniki eksponują rolę bitwy pod Sadową i wspominają o walkach w Bawarii oraz północnych Włoszech, milcząc o innych teatrach wojny. Rzeczywiście Górny Śląsk i zachodnia część Galicji nie miały odegrać decydującej roli w planach obu sztabów generalnych, co nie znaczy, że i tutaj nie przygotowywano się do walki. Austriacy obawiali się przede wszystkim ataku w kierunku Krakowa. Żeby temu zapobiec, przygotowywali do obrony garnizon twierdzy krakowskiej oraz brygadę generała Trentivaglia. Prusacy liczyli się z tym, że nieprzyjaciel może zająć Górny Śląsk. Do obrony tego terenu przeznaczony został korpus Landwehry generała Wilhelma Stollberga, a także grupa generała von Knobelsdorffa, w składzie dwóch pułków piechoty, pułku kawalerii i baterii artylerii. W obydwu z tych jednostek służyli żołnierze z terenu dzisiejszego powiatu krapkowickiego.
Przez pierwsze dwa tygodnie sytuacja była w miarę stabilna. Niewielkie oddziały z obu stron podejmowały rajdy na teren wroga i drobne akcje dywersyjne. Nie doszło w tym czasie do większych starć. Sytuacja zmieniła się 27 czerwca. Podobnie jak na innych frontach, inicjatywę podjęły wtedy wojska pruskie.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 16 kwietnia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze