Hanowerski prolog
W czasie, kiedy w północnych Czechach rozstrzygały się losy wojny austriacko-pruskiej z 1866 roku, rozpoczęły się również działania wojenne w środkowych Niemczech. Sytuacja Prus była tutaj dużo trudniejsza niż na głównym teatrze działań. Uwagę Austriaków odciągali w dużej mierze Włosi, co sprawiało, że pod Sadową spotkały się dwie zbliżone do siebie siłą armie. Na zachodzie było inaczej. Po stronie Prus nie opowiedziało się żadne znaczące państwo niemieckie. Bawaria, Hanower, Wirtembergia i Hesja wspólnie mogły wystawić spore siły, tym bardziej groźne, jeżeli się zmobilizują i połączą. Należało więc działać szybko i zdecydowanie.
Rzut okiem na mapę wystarczał, żeby wyznaczyć przed Prusakami pierwszy zasadniczy cel. Posiadłości króla Prus w Westfalii i Brandenburgii nie graniczyły ze sobą, będąc rozdzielone terenami królestwa Hannoveru. Wyłączenie tego państwa z gry dodatkowo rozwiązałoby problem północnych Niemiec, pozostawiając wrogów tylko w środkowej i południowej części kraju. W połowie czerwca, już w pierwszych dniach wojny, żołnierze pruscy wkroczyli na teren sąsiada.
Armia Hanoweru odbywała akurat letnie manewry wojskowe. Prusacy zamierzali zaatakować rozproszone po kraju jednostki, te jednak uniknęły zniszczenia już w pierwszych dniach. Król Jerzy V zebrał swoją liczącą 19 000 ludzi armię w jedną całość i ruszył na jej czele na południe, zamierzając się połączyć z siłami bawarskimi. Rozpoczął się wyścig.
Początkowo wszystko układało się pomyślnie dla Hanoweru. Wojsko dotarło do Getyngi, tutaj jednak zatrzymało się aż na trzy dni. Są różne teorie dotyczące tej sytuacji. Mówi się, że król Jerzy tajemnie pertraktował z Prusakami. Możliwe również, że jego oddziały po prostu nie miały zapasów na dalszy marsz. Kiedy zdecydował się ruszyć dalej, miał już na karku trzy pruskie formacje.
27 czerwca jedna trzecia pruskiej Armii Zachodu zatrzymała i zaatakowała wroga pod miejscowością Langensalza. Pierwsza bitwa trwającego już prawie dwa tygodnie konfliktu zakończyła się porażką Prusaków. Oddziały Jerzego V zatrzymały wroga i odrzuciły go. Straty obu stron były zbliżone, co w tej wojnie było ewenementem – wojska pruskie często nawet jeśli przegrywały, zadawały nieprzyjacielowi kilkukrotnie większe straty. Sukces ten nie miał jednak znaczenia. Oddziały hanowerskie zostały spowolnione i otoczone przez Prusaków z trzech stron. Dwa dni później Jerzy podpisał akt kapitulacji. Jego żołnierze mogli wrócić do domów, ale całe wyposażenie i zapasy jego armii przeszły w ręce zwycięzców.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 9 kwietnia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze