-8 marca obchodziliśmy Dzień Kobiet więc jest to okazja, aby porozmawiać o roli kobiet w samorządzie, ale też trudno w tym gorącym okresie nie zapytać o plany wyborcze. Czy wicestarosta Sabina Gorzkulla podjęła już decyzję?
-Mój plan od 32 lat jest niezmiennie taki sam - chcę działać, dawać z siebie jak najwięcej i być blisko ludzi. Z pokorą podchodzę do wyborów. Wystartuję w nich i ponownie będę ubiegała się o mandat radnej powiatowej w gminie Gogolin. Jestem gotowa na wyzwania, które przede mną stoją. Zresztą każdy kolejny start w wyborach wiąże się z planami i pomysłem co można zrobić, zmienić, które obszary powinny być rozwijane. Cieszę się, że plan, który nakreśliliśmy sobie już w 2010 roku został w dużej mierze zrealizowany. W samorządzie liczy się skuteczność i umiejętność podejmowania decyzji, czasem trudnych, czasem mniej popularnych, ale biorę za nie odpowiedzialność, zresztą nie tylko ja. Poza tym, to nas zawsze różniło od polityki w Warszawie, że działamy blisko mieszkańców, dobrze znamy ich potrzeby, bo spotykamy ich nie tylko w urzędzie, ale na zakupach, u fryzjera i u przysłowiowej cioci na imieninach, gdzie toczy się nasze lokalne życie. Niestety, z przykrością stwierdzam, że ten samorządowy zwyczaj zanika, co widać po emocjach w ostatnich miesiącach.
-Wobec tego czy nie miała Pani wątpliwości co do swojego startu?
-Kocham swoją pracę i jakkolwiek można traktować to patetycznie, to każdy kto mnie zna wie, że cieszę się, że mogę pracować na rzecz mieszkańców. Miałam przez chwilę w planie pożegnać się z drogą samorządową, bo jeśli przekracza się pewne granice dotyczące sfery prywatnej, nagle robi się na mnie nagonkę, wraca się po kilka razy w różny sposób do spraw z odległego czasu, którymi można, zmanipulować opinię publiczną, robi się medialny rachunek mojego sumienia, a innym samorządowcom odpuszcza się różne grzechy, przemilcza ich haniebne czyny, które mogą narażać nawet życie mieszkańców, to znaczy, że coś idzie w niewłaściwym kierunku, jest dalekie od uczciwej gry i wypacza całkowicie to, po co idzie się do samorządu, a przynajmniej po co iść się powinno. Przecież Państwo w gazecie wiecie najlepiej, że po wielu latach pracy, bardzo łatwo znaleźć wśród 60 tysięcy mieszkańców, kogoś niezadowolonego, „wroga”....
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 12 marca - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze