- Już w kwietniu mają odbyć się wybory samorządowe. Dla nas wielkim zaskoczeniem jest Pańska kandydatura na burmistrza Krapkowic. Pojawiła się nagle i niespodziewanie. Skąd pomysł, żeby ubiegać się o fotel włodarza?
- Przyznam, że to jest pomysł, który dojrzewał we mnie długo, bo chociaż energii, inicjatywy i chęci do działania mi nie brakuje, to wiem, że wyścig o fotel burmistrza jest zawsze bardzo zacięty i przewodzą mu dwaj kandydaci. Pomyślałem jednak, że warto włączyć się do tej rywalizacji, bo przez ostatnie tygodnie od wielu osób słyszałem „Denis to jest dobry moment, spróbuj, jesteś pracowity, chcesz działać, nadajesz się na tę funkcję”. To niezwykle miłe, że w człowieku, który nigdy dotąd nie zajmował się działalnością samorządową, tak wiele osób dostrzegło potencjał i możliwości istotne dla rozwoju naszego miasta i gminy. Dziękuję wszystkim, którzy wsparli mnie w tej decyzji, bo tuż po jej ogłoszeniu odebrałem mnóstwo wiadomości nie tylko ze słowami, ale przede wszystkim deklaracjami wsparcia. Na wstępie podkreślam, że nie będę prowadził agresywnej kampanii. Wspólnie z zespołem uznaliśmy, że chcemy pracować merytorycznie . Jeżeli będziemy pokazywać jakiś punkt odniesienia do tego jak coś działa obecnie, to nie po to, żeby krytykować, ale wyjaśnić, że wiemy o czym mówimy i mamy rozwiązania. Krapkowice mogą funkcjonować lepiej, a naszym zadaniem i celem jest wdrożenie zupełnie nowych autorskich pomysłów w wielu obszarach.
- Z wykształcenia jest Pan teologiem katechetą i to na dodatek bardzo młodym. Czy nie martwi Pana to, że nie ma Pan wieloletniego doświadczenia w życiu samorządowym, które przecież jest przydatne w pełnieniu tak poważnej funkcji? A może wręcz przeciwnie – „czystą kartę” traktuje Pan jako swój atut?
- Tak jak wspomniałem wiele osób zauważyło moją aktywność mimo, że nie jest ona związana z żadną działalnością samorządową. To cieszy, bo też pokazuje jak zmienia się sposób myślenia o tym, kto powinien reprezentować sprawy mieszkańców. Oczywiście, ktoś może zarzucić mi brak doświadczenia, ale nie zamierzam robić w gminie rewolucji, a ewolucję. Zaproponować rozwiązania, które działają w innych miastach w całej Polsce. Przygotowując się do startu nawiązałem kontakty z burmistrzami, radnymi i sołtysami również z innych części kraju. Wszystko po to, aby jak najlepiej poznać zasady funkcjonowania samorządu, ale przede wszystkim zaczerpnąć pomysły i rozwiązania, które odświeżą to co u nas funkcjonuje w podobny sposób od wielu lat. Chcemy tchnąć nową energię. Na pewno skorzystamy też z fachowej wiedzy osób pracujących w urzędzie. Są osoby, z którymi jestem w stałym kontakcie, ale z jakichś powodów nie mogą realizować swoich dobrych pomysłów. Nie chcę tego roztrząsać, ale wiem, że świeże spojrzenie, przy wsparciu zespołu który tworzę będzie stanowić nową jakość. Tu nie chodzi o to, żeby od czasu do czasu pochwalić się jakimś miejscem w rankingu, tylko trzeba wyjść do ludzi i posłuchać z czym się zmagają, co utrudnia im funkcjonowanie, albo zastanowić się dlaczego Krapkowice mimo dwóch zjazdów z autostrady nie wykorzystują w pełni swojego potencjału. Podsumowując - burmistrzem nie jest się za zasługi, tylko za dobre pomysły i przekonanie mieszkańców do swojej propozycji.
- Jakie ma Pan plany związane z dalszym rozwojem Krapkowic i okolicznych wiosek?
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 16 stycznia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze