- Przez prawie trzy lata był Pan osobą bardzo bliską Violetcie Villas. W jakich okolicznościach został Pan osobistym ochroniarzem oraz kierowcą artystki?
- Z Violettą Villas poznałem się przez przypadek. Uwielbiałem słuchać jej utworów i marzyłem o spotkaniu z nią. Dorabiałem w firmie ochroniarskiej i dostaliśmy zlecenie zabezpieczania jej koncertu. Porozmawialiśmy i zapytałem, czy mogę ją kiedyś odwiedzić w Lewinie Kłodzkim. Byłem tam kilka razy i dopiero za trzecim razem otworzyła mi drzwi. Zaprzyjaźniliśmy się i zaproponowała, abym został jej kierowcą i ochroniarzem. Bardzo lubiła jeździć moim kabrioletem. Zdarzało się, że życzyła sobie, aby otworzyć dach samochodu. Wystawiała głowę, a wiatr rozwiewał jej włosy. Nigdy nie zapomnę zaciekawionych twarzy w samochodach i autobusach, które mijaliśmy.
- Violetta Villas jest zaliczana do niezwykłych osobistości scenicznych. Proszę opowiedzieć o specyfice pracy dla tej gwiazdy estrady?
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 27 grudnia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze