Zdecydowanym faworytem sobotnich derbów byli żyrowianie, którzy potrzebowali niespełna kwadransa, by spokojnie myśleć o dalszej części spotkania. Po 180 sekundach gry prowadzenie gospodarzom dał Tomasz Kopiec, a niedługo potem w jego ślady poszedł Mateusz Lewandowski i było 2-0. To nie było ostatnie słowo „Lewego” w tym spotkaniu. W doliczonym czasie gry premierowej odsłony trafił on po raz drugi, a tuż po przerwie „sprostował” wynik na 4-0 dla Victorii, kompletując tym samym hat-tricka. Snajperskiego wyczynu Lewandowskiemu pozazdrościł rezerwowy tego dnia Daniel Olechnowicz. Najskuteczniejszy jak do tej pory zawodnik Victorii wszedł na murawę dopiero w 56. minucie, ale nie przeszkodziło mu to w tym, by trzykrotnie umieścić futbolówkę w siatce rywali. Swoje „5 groszy” dołożył jeszcze Artem Filonenko i żyrowianie rozbili zespół spod Walec aż 8-0.
– Cieszy zwycięstwo, ale martwią kontuzje moich zawodników. Po pierwszej akcji meczu z urazem wypadł nam Armin Karwot, a zastępujący go Damian Pandel opuścił plac gry jeszcze w pierwszej połowie ze złamaną ręką. W meczu ze Stradunią postawiłem na chłopaków, którzy mieli do tej pory najmniej nazbieranych minut na boisku. „Lewy” hat-trickiem pokazał, że za darmo nie odda miejsca w składzie Olechnowiczowi. Mnie to osobiście cieszy, bo zdrowa rywalizacja podnosi jakość w drużynie. Muszę oddać gościom, że zagrali naprawdę solidny mecz z nami, a kto wie, jak potoczyłyby się losy tego pojedynku, gdyby Stradunia wykorzystała dwie świetne okazje bramkowe przy naszym prowadzeniu 2-0. Do rozegrania pozostało jeszcze 21 meczów, dlatego nie patrzymy dzisiaj w tabelę, a koncentrujemy się na tym, co czeka nas w najbliższych spotkaniach. Piętnaście punktów, które dzisiaj mamy, nie da nawet utrzymania – zaznaczał szkoleniowiec żyrowian Kamil Jakubczak.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 19 września - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze