Pan Seweryn, pan od polskiego, dyrektor Hutnicki, redaktor Hutnicki… różnie na niego mówili i pewnie wielu mieszkańców Krapkowic doskonale kojarzy i dobrze pamięta jego charakterystyczną sylwetkę. Miał wiele życiowych ról. Dopóki tylko zdrowie mu pozwalało, był bardzo aktywny, również na emeryturze. Dożył 84 lat. Piękny wiek, szkoda tylko że ostatnio zdrowie mu już szwankowało, co z roku na rok coraz bardziej ograniczało jego wrodzoną aktywność. Nie lubił bezczynności.
Urodził się w Storożyńcu (Bukowina, dziś. teren Ukrainy). Większość życia przeżył jednak w Krapkowicach. Z zawodu i z powołania był nauczycielem, co rzecz jasna miało wpływ na to, że posługiwał się wzorową polszczyzną i był znawcą literatury. Uczył języka polskiego. Swoją przygodę z nauczaniem rozpoczął w 1960 roku w wiejskiej szkole w Brożcu, rok później przeniósł się do nowo otwartej „tysiąclatki”, czyli Szkoły Podstawowej nr 2 w Krapkowicach. Pracował w kilku lokalnych szkołach na stanowisku dyrektora: w Szkole Podstawowej nr 1 w Krapkowicach w latach 1968-1975, w Szkole Podstawowej w Rogowie Opolskim w latach 1975-1979, w Szkole Podstawowej nr 4 w Krapkowicach w roku szkolnym 1979/80. Na przełomie lat 80. i 90. kierował szkołą w Zakrzowie.
Z oświatą trudno było mu się rozstać, jeszcze na emeryturze uczył na zastępstwo w szkołach w Steblowie i w Żywocicach. Lubił uczyć i był w tym co robił wymagający, jeśli trzeba było - surowy. Sam był pracowity i tego samego wymagał od innych.
Z „Tygodnikiem Krapkowickim” rozpoczął współpracę niemalże od samego początku gazety w 1999 roku. Relacjonował różne wydarzenia: samorządowe, oświatowe, kościelne… Był członkiem krapkowickiego koła Klubu Inteligencji Katolickiej i pisał o wszystkich wydarzeniach organizowanych przez KIK. Przez lata miał swoją autorską rubrykę zatytułowaną „Po(d)glądy minionego tygodnia”, gdzie robił swoisty przegląd prasy codziennej i wydarzeń dzień po dniu.
Jaki był? Pierwsze słowo jakie się nasuwa, by określić pana Seweryna to „szarmancki”. Był dżentelmenem. Dziś już takich mężczyzn coraz trudniej spotkać. Zawsze w marynarce, zawsze w krawacie, zawsze w kamizelce… Zawsze elegancki i kulturalny.Wyważony w swoich osądach. Interesował się polityką, do końca był doskonale zorientowany, co się dzieje w każdym jej formacie: od sceny lokalnej poprzez krajową aż po świat.
Od kilku lat już nie pisał, ale był traktowany jako honorowy członek redakcji, chętnie uczestniczył we wszystkich wydarzeniach, co rok 8 marca zjawiał się elegancko ubrany z tulipanami w ręku, by złożyć życzenia po kolei wszystkim paniom z redakcji. Za kilka dni mieliśmy się spotkać przy wspólnym stole na dorocznej redakcyjnej wigilii…
Miał wiele zainteresowań, jednym z nich były stare zegary, które z zapałem kolekcjonował. Niemal do końca z pieczołowitością nakręcał je i konserwował, lubił jak głośno wybijały chórem godziny. Po jego śmierci stanęły.
Napisz komentarz
Komentarze