Tydzień temu gogolinianie pokpili sprawę w Graczach. Do 84. minuty prowadzili z tamtejszym Skalnikiem 2-1, ale w końcówce rywal wykorzystał dwa błędy i ostatecznie MKS wracał z delegacji z pustymi rękami.
– Uznaliśmy to za wypadek przy pracy, dlatego chcieliśmy się za niego odkuć już w kolejnym spotkaniu – przyznawał trener drużyny z Gogolina Adrian Pajączkowski.
Jego podopieczni nie mieli litości dla oleskiej jedenastki, a demolkę rywala „emkaesiacy” rozpoczęli po dwóch kwadransach. W 34. minucie z dobrej strony pokazał się wracający po kartkowej pauzie obrońca Mykola Zhovtiuk i na przerwę jego drużyna udała się z jednobramkową zaliczką. Na większą nie pozwolił im golkiper OKS-u – Dawid Sładek, powstrzymując szarżę Tymoteusza Mizielskiego, a wcześniej broniąc uderzenie Sebastiana Wacława. Dużo ciekawsza była druga połowa. W niej gospodarze zdobyli cztery bramki, a jako pierwszy po wznowieniu gry i po asyście Ronaque Bakshiego do notesu arbitra trafił inny defensor – Adam Mrosek. „Mroziu” w 57. minucie golem numer dwa spuentował chyba najładniejszą akcję meczu i przyjezdni powoli tracili nadzieję na korzystny wynik. Marzeń o remisie definitywnie pozbawił ich Mizielski, podwyższając na 3-0 na kilkanaście minut przed końcem meczu. Bramkowy festiwal kontynuował jeszcze Bakshi, skutecznie dobijając odbitą futbolówkę do siatki po trafieniu w poprzeczkę przez Mizielskiego. Dzieła zniszczenia przyjezdnych dokonał Wacław, kontynuując fantastyczną serię skuteczności. W 85. minucie na murawie pojawił się bramkarz miejscowych Artur Bikowski, dając zmianę w polu strzelcowi czwartego gola dla MKS-u.
Szczegóły i więcej informacji z powiatu krapkowickiego w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 25 października - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze