W XIX wieku sposób życia i żywienia był całkowicie inny niż aktualnie. Kiedyś ziemie należały do różnych rodów, a chłopi musieli pracować na ich majątkach dla zapewnienia sobie bytu. Wynagrodzenie otrzymywali w formie deputatu od swego pana, zazwyczaj było to zwykłe żyto. Musieli sami wozić je do młyna na mielenie, a potem wyrabiać rozczyn i uformowane bochenki raz w tygodniu wozić na taczkach do najbliższego piekarza. Był to bardzo złożony i żmudny proces, aby finalnie otrzymać chleb.
Nowatorskie rozwiązania zza oceanu
Hrabia Eduard, zwany potocznie Edi, jak wielu majętnych ludzi tamtych czasów udał się do USA. Zafascynowały go tamtejsze nowoczesne młyny oraz piekarnie, których ideę postanowił powielić na swojej ziemi, budując młyn i piekarnię na wzór tych z drugiej strony globu. Dlatego też przyjęła się nazwa Amerykan albo dokładniej, jak to miejscowa ludność mówiła po śląsku, Amerikon. Zastosowane przez hrabiego Ediego rozwiązania dotyczące nowej piekarni i młyna, które zobaczył w Ameryce, miały na celu między innymi odciążenie żon chłopów. Poprzez zastosowanie nowoczesnej technologii żmudna i monotonna praca przy mieleniu i transporcie została całkowicie zmechanizowana. Pracę ludzi zastępowały teraz maszyny parowe. Ich zastosowanie niewątpliwie świadczy o bardzo zaawansowanym stanie technicznym kompleksu. Wchodziły w ruch np. przy suszy, kiedy stan Osobłogi nie pozwoliłby na normalne funkcjonowanie młyna. W 1785 roku Oliver Evans wynalazł w Redclay Creek w amerykańskim stanie Delaware takie młyny, które wówczas nazywano młynami automatycznymi z w pełni zmechanizowanymi liniami transportowymi i mielącymi. Stanowiły one wówczas rewolucję w dziedzinie młynarstwa, nie tylko dlatego, że technologia ta uwalniała ludzi od uciążliwej, mozolnej i monotonnej pracy. To właśnie jego wynalazek hrabia von Oppersdorff sprowadził do Pisarzowic. Jednak to, co za wielką wodą tak spodobało się Ediemu jako nowatorskie rozwiązanie, podobno niezbyt zachwyciło mieszkańców.
Jakość, a nie ilość
Nowo powstała piekarnia mechaniczna wypiekała chleb dwa razy w tygodniu, który następnie rozdawany był chłopom. Pomysł ten w praktyce się nie sprawdził ze względu na słabą jakość pieczywa. Docelowo „amerykańska” piekarnia miała zaopatrywać w pieczywo pracowników hrabiowskiego folwarku z takich miejscowości jak Rzepcze, Pisarzowice, Brożec, Jarszowice, Ściborowice, Nowe Kotkowice, Biedrzychowice, Zawada i Chudoba. Po miesiącu ludzie odmówili przyjmowania chleba i poprosili, aby na powrót zaopatrywać ich w zboże. I tak po kilku tygodniach pracy sprowadzone zza wielkiej wody maszyny stanęły, budynek od tego czasu świecił pustkami.
Przemysłowy i stylowy
Cały kompleks składa się z młyna, spichlerza i budynku mieszkalnego. Został wzniesiony w stylu wczesnego renesansu florenckiego, przez co w skali regionu Amerykan jest unikalną budowlą. Stylistykę można określić jako arkadową. Budynki mają bardzo proste, zwarte bryły z zamkniętymi od góry dominującymi gzymsami. Ściany wyłożone są rustyką nadającą budynkom obronny charakter. Okna oraz drzwi są zamknięte łukami, dominuje romański podział otworów okiennych. Poprzez zastosowanie trzech, a nawet czterech kondygnacji uzyskano duże możliwości w sposobie opracowania elewacji zgodnie z tradycją florencką. Niestety nie uchowała się informacja, kto był architektem tej imponującej budowli.
Dalsze losy młyna
W 1930 roku cały kompleks nabył kupiec Pius Janocha pochodzący z nieodległych Starych Kotkowic. Swoje interesy ukierunkował na branżę rolno-spożywczą – skupował od rolników owoce i sprzedawał w okolicznych miastach, handlował sprzętem rolniczym itd. W zakupionym młynie zamieszkał na stałe. Podobno chętnie gościł u siebie przyjezdnych z okolicznych miejscowości w ramach niedzielnych wycieczek. Był więc w pewnym sensie pionierem branży turystycznej na śląską mikroskalę.
Po II wojnie światowej cały Śląsk, w tym również Pisarzowice, został zajęty przez Rosjan. Ambitni przedsiębiorcy, jak Pius Janocha, byli solą w oku dla ówczesnych władz komunistycznych. Żołnierze rosyjscy, a później komunistyczna soldateska i administracja korzystała z każdej okazji, by się nad nim znęcać. Częste pobicia były przyczyną śmierci Piusa Janochy w 1946 roku. Po jego śmierci młyn odziedziczył bratanek Johann Janocha, który hrabiowską piekarnię przerobił na chlewy i stajnie. Komunistyczne władze wykorzystywały zabudowania do swoich celów. Budynki były wykorzystywane przez dłuższy czas jako magazyn broni przez polską armię, następnie w latach 60. władze urządziły tu punkt poboru podatków w naturze, które to miejscowi rolnicy zmuszeni byli oddawać państwu. Nieco później budynek został wykorzystany jako magazyny na skóry i obuwie przez Zakłady Przemysłu Skórzanego „Otmęt”. Potem obiekty opuszczono i popadły w ruinę. Dziś jednak dalej zachwyca swoją wzniosłością i przyciąga spacerowiczów z pobliskich miejscowości.
Szczegóły i więcej informacji z powiatu krapkowickiego w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 27 września - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze