Dziś, gdy posiadam już więcej czasu i chyba też więcej świadomości, by głębiej studiować tylko wybrane sprawy, które pasjonują i urzekają najbardziej, rozpoczęłam poznawanie Odry. Ale nie tej z podręczników, folderów i konferencji. Aby rzekę bliżej poznać i zrozumieć, należy się na niej położyć, pozwolić unieść, posłuchać jak brzmi, pachnie, jak współgra z krajobrazem, naturą i ludźmi.
Rozpoczęłyśmy naszą wędrówkę z nurtem Odry na początku czerwca. Płyniemy w trzech etapach, z przystani nad Jeziorem Srebrnym w Januszkowicach do Berlina. Pierwszy etap: Januszkowice – Brzeg, początek czerwca, urodziny Gośki. W brzeskiej marinie zostawiłyśmy łódkę. Trzy tygodnie później, na świętego Jana, ustrojone w wianki, pokonałyśmy trasę z Brzegu do Kostrzyna nad Odrą. Początek sierpnia poświęcimy na odcinek Odrą graniczną, kanałami do i wokół Berlina.
Najważniejsza w naszej załodze jest Gośka z Ostrowca Świętokrzyskiego. Gośka ma własny jacht, żegluje od niemal 30 lat, mamy do niej pełne zaufanie, że podróż będzie bezpieczna. Jest nas piątka blond dziewcząt w wieku 60 +, uznawanym urzędowo za tzw. senioralny i młodsza od nas o dekadę Agnieszka z Kamienia Śląskiego. Ponieważ nasza łódka nazywa się i jest faktycznie „Za mała”, miejsca wystarcza na pokładzie jedynie dla czterech. Przyjaciółki Gosi z Ostrowca: Dorota, Basia i Seksia wymieniają się w kolejnych etapach. Ja do załogi dojeżdżam z Ciechocinka.
Podobno jesteśmy pierwszą taką ekipą na Odrze, więc śluzowi, bosmani w portach i marinach pytają, skąd ten pomysł, jak się organizujemy logistycznie i...gdzie nasi mężczyźni. Wszyscy są dla nas przemili i bardzo pomocni. Jedni - mocno zadziwieni, że nam się chce pokonywać tyle śluz, inni „też by tak chcieli”, ale niestety muszą pracować, więc zazdroszczą nam... czasu. My z kolei na temat „tak zwanego braku czasu” mamy swoje zdanie. Każdy człowiek czasu ma tyle samo: jednakowo po 24 godziny. My też pracujemy, a w zasadzie kierujemy własnymi firmami. Czas to chyba jedyna wartość, której nie da się kupić, ale można nim zarządzać, pokonując liczne pokusy marnotrawienia.
Dlaczego z Januszkowic?
Wyruszyłyśmy nieprzypadkowo ze starorzecza Odry, slipując łódkę u Janka Płonki przy Srebrnym. To prywatna przystań, jedna z najatrakcyjniejszych na Odrze, jest ogromna, imponująco zagospodarowana, choć trzeba o jej istnieniu wiedzieć, bo kryje się w meandrujących kilometrach odjętych rzece: 101, 102, 103. W tych meandrach buduję sobie „na stare lata” drewnianą chatkę i z tamtego miejsca zapragnęłam wyruszyć z przyjaciółkami w trwający niemal dwa miesiące (z przerwami na pracę) rejs po Odrze: taki prezent na własną 60-tkę. Gośka, Basia, Dorota i Seksia zaliczyły na „Za małej” bodaj wszystkie najatrakcyjniejsze polskie rzeki, a nie miały jeszcze okazji poznać Odry i usadowionych u jej nurtu historycznych miast.
Szczegóły i więcej informacji z powiatu krapkowickiego w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 16 sierpnia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze