Pan Krapkowic
Powiedzieć, że sytuacja prawna w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego była skomplikowana, to jak nic nie powiedzieć. Z naszego punktu widzenia możemy tutaj mówić o czterech poziomach. Na pierwszym byli lokalni możnowładcy (rycerz, czy później szlachcic) którzy najczęściej podlegali księciu opolskiemu, choć na terenie dzisiejszego powiatu krapkowickiego panowali również książęta niemodlińscy, głogóweccy i strzeleccy. O dokładnych liniach podziału pisaliśmy w tym kontekście przybliżając na łamach „Tygodnika Krapkowickiego” losy piastowskich książąt śląskich. Książęta opolscy od końca XIII wieku na jakiś czas, a od początku XIV wieku już trwale byli lennikami królów Czech. Królowie Czech z kolei byli lennikami cesarzy. Taki stan rzeczy z pozoru bazuje na jasnych zasadach, ale diabeł zawsze tkwi w szczegółach. Jeśli chodzi o same Krapkowice, to przez ponad dwa i pół wieku właścicielami samego miasta byli książęta opolscy. Poziom pierwszy i drugi były więc tożsame. W połowie XVI wieku, po przejściu naszych terenów w ręce Habsburgów, sytuacja stała się za to jeszcze bardziej ciekawa. Były bowiem już krótkie momenty, w których Ferdynand Habsburg był jednocześnie: cesarzem, królem Czech, księciem opolskim i właścicielem Krapkowic. Prostą drogą do zajęcia tych czterech ról zmierzał również Maksymilian Habsburg. 20 września 1562 roku, jeszcze za życia ojca, został władcą Czech i jednocześnie księciem opolskim. Dwa lata później był już cesarzem. Panem zastawnym Krapkowic był wówczas od siedmiu lat Joachim Buchta z Otmętu. Sytuacja ta trwała do 1568 roku. W tym momencie miasto wykupiło zastaw od Buchty. Co ciekawe pieniądze na spłacenie tej transakcji zostały pożyczone dopiero rok później od burmistrza Andreasa Clementa z Brzegu. Mowa tutaj o kwocie rzędu 500 talarów. Miasto zobowiązało się do spłaty tego zobowiązania wraz z siedmioprocentowymi odsetkami oraz korcem kaszy w przeciągu trzech lat. Poręczycielami kredytu zostali krapkowiccy mieszczanie, odpowiadający za jego spłacenie swoim majątkiem.
Na kilka lat mieliśmy więc do czynienia z zupełnie nową sytuacją. Po raz pierwszy od uzyskania praw miejskich zyski z krapkowickiego majątku nie szły do kieszeni żadnego prywatnego właściciela. Nie możemy jednak tutaj wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Głowa rodu Habsburgów dalej była prawowitym właścicielem krapkowickich dóbr i zamku, jedynie czasowo oddając miejscowe zyski. Nie możemy mówić o jakimś uniezależnieniu się Krapkowic, czy wręcz zbliżeniu się do statusu wolnego miasta cesarskiego. Taki status dotyczył jedynie najsilniejszych organizmów miejskich w ówczesnej Rzeszy Niemieckiej, był obwarowany ścisłymi zasadami i wiązał się między innymi z uzyskaniem reprezentacji na Reichstagu. W przypadku Krapkowic o tym nie może być mowy, nieważne jak bardzo taka wizja rozgrzewa serca lokalnych patriotów. Bardzo podobnie sytuacja miała się zresztą w przypadku szeregu innych miejscowości na Śląsku. Co więcej, Maksymilian ewidentnie był właścicielem miasta nie jako cesarz czy król, ale jako książę opolski. Jako taki rozpoczął też przygotowania do trwałej sprzedaży Krapkowic. Wielka europejska polityka była kosztownym hobby, o czym przekonali się już poprzedni właściciele stolicy naszego powiatu – Hohenzollernowie czy Zapolyowie. Nie inaczej miała się sprawa również w przypadku rodu austriackiego. Krapkowice oddawane były w zastaw niemal nieprzerwanie od 1557 roku, zapewniając stały przychód do kiesy Habsburgów. Na początku lat siedemdziesiątych sprawy poszły jednak w kierunku trwalszego rozwiązania tej sytuacji.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 4 marca - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze