Pierwsze poważne głosy sprzeciwu pojawiły się już wiele miesięcy temu, gdy rozpoczął się niekontrolowany wywóz żywności z Ukrainy do Polski i całej Unii Europejskiej. Jak mówi rolnik ze Strzeleczek Jerzy Kern, to był pierwszy poważny sygnał ostrzegawczy dla polityków i urzędników z Brukseli.
- Polski rolnik zobowiązany jest do prowadzenia produkcji rolnej według ścisłych wytycznych Unii Europejskiej – mówi Jerzy Kern. – Musimy m.in. stosować odpowiednie badania, nawozy i przestrzegać surowych restrykcji prawnych. Wysiłek się opłaca, bo dzięki niemu polskie zboża są dobrej jakości. Co innego te ukraińskie. Za wschodnią granicą nikt nie kontroluje produkcji rolnej, a mimo tego zboża trafiają na nasz i europejski rynek. Czy jest to zatem uczciwe?
Zalew polskiego i europejskiego rynku ukraińskim zbożem przyniósł wiele negatywnych skutków. Przede wszystkim mowa o destabilizacji cen produktów rolnych na rynku. Trudno się dziwić, bo uprawianie roli zgodnie z wytycznymi UE siłą rzeczy jest droższe.
- A my też chcemy z czegoś żyć – dodaje Jerzy Kern. – Tu nie chodzi tylko o utrzymanie naszych rodzin. Prowadzenie gospodarstwa rolnego zgodnie z wymogami UE jest kosztowne. Niejednokrotnie zdarza się, że maszyny rolnicze i inne inwestycje finansowane są za pośrednictwem kredytów. A przecież trzeba to wszystko spłacać. Tajemnicą nie jest, że energia elektryczna też jest droga, podobnie jak paliwo. Lista czynników, które powodują, iż europejska produkcja rolna drożeje, jest naprawdę długa.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 30 stycznia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze