W październiku tego roku, gdy termometry w Legnicy pokazały wartość 29,2°C padł nowy rekord temperatury w Polsce. Informację tę przekazał Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Wcześniejszy rekord z 1966 roku, kiedy to w październiku odnotowano 28,9°C, został więc nieznacznie pobity. Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) w raporcie „Global Annual to Decadal Climate Update” wskazuje, że w ciągu najbliższych pięciu lat globalne temperatury wzrosną do rekordowych poziomów. Zdaniem ekspertów prawdopodobieństwo pobicia dotychczasowych rekordów gorąca graniczy z pewnością. Taka sytuacja sprawia, że susze przybierają na sile, a będzie jeszcze gorzej. Szacuje się, że do 2050 roku mogą one dotknąć ponad 75%. globalnej populacji, a każdego roku cierpi z ich powodu aż 55 mln ludzi na całym świecie. Nie bez znaczenia sytuacja ta odbija się także na lasach.
- Jestem przyrodnikiem amatorem – mówi Monika Pastrykiewicz. – Bardzo dużo czasu spędzam w terenach leśnych, na polach i w kamieniołomach. Lubię szukać jakiś ciekawych roślin i podglądać naszą lokalną przyrodę. Od owadów, przez ptaki po ssaki, wszystko to, co znajduje się na naszym terenie. Niestety tym, co także rzuca się w oczy jest zjawisko wysychających lasów.
Przy gwałtownych oraz krótkotrwałych deszczach woda od razu spływa po powierzchni i gleba wciąż pozostaje sucha. Skutki braku deszczu widać raz po raz zarówno na łąkach, polach jak i w przydomowych ogródkach. Tego roku już nie po raz pierwszy borykaliśmy się z brakiem opadów. Coraz częściej widzimy oznaki braku wody, zwłaszcza w okresie letnim. Zbita gleba, wysychająca ziemia i brak urodzaju. Kolejno jesień z gwałtownymi opadami, lokalne zalania i podtopienia. Mimo tego poziom wód gruntowych miejscami spadł o ponad 2 metry. Dla drzew to ogromna różnica.
- W naszych lasach bardzo widoczne jest zamieranie drzew, głównie sosnowych – mówi Monika Pastrykiewicz. – Można powiedzieć, że od 2015 roku temperatury powietrza są coraz wyższe i mamy suszę. Mniej opadów wiosną i latem, a zimą mniej pokrywy śnieżnej sprawia, że lasy z takim stanem rzeczy już sobie nie radzą. Wody gruntowe schodzą niżej. Drzewa rosnące do tej pory, które mają już 60-70 lat miały płytki system korzeniowy, co sprawiało, że nie musiały szukać wody głęboko pod ziemią. Do tej pory nie było problemu dostępu do niej. W tej chwili z powodu małej ilości opadów wody gruntowe się obniżyły.
Takie zjawisko prowadzi do osłabiania drzew i skutkuje m.in. tym, że zaczynają one chorować. Na początku są to choroby grzybicze. Zamierają czubki drzew, pojawiają się grzyby, patogeny. Następnie jeśli coś jest osłabione zaczynają atakować w tych miejscach szkodniki, a tych – zdaniem przyrodników – jest sporo.
- Korniki, przypłaszczki granatki, różnego rodzaju motyle, brudnice mniszka, strzygonie choinówki – wymienia Monika Pastrykiewicz. – Obecność tych szkodników jest kolejnym etapem widocznym w lasach. Na drzewach pojawia się także jemioła, którą można zauważyć gołym okiem praktycznie w każdym miejscu. Nie występowała ona do tej pory na sosnach. Głównie kojarzyliśmy ją z topolami, a w tej chwili na sosnach jest jej bardzo dużo. To pasożyt, który również osłabia drzewo. To wszystko jest widoczne w naszych lasach.
Problem osłabiającej się kondycji naszych lasów jest złożony i od wielu lat, z roku na rok przyspiesza. Tempo jest tak szybkie, że ciężko je zahamować. Gleba, na której rosną lasy w wielu miejscach jest słaba, wyjałowiona, a drzewa cierpią od chorób grzybowych. Widocznymi skutkami tych chorób jest m.in. gnicie korzeni drzew. Susza jest tylko kolejnym czynnikiem, który osłabia w pierwszej kolejności drzewa iglaste, np. świerki. Gatunek o płaskim systemie korzeniowym, który nie jest w stanie sięgnąć głęboko w glebę, z której mógłby pobierać wodę. Usychające świerki przyciągnęły różne gatunki owadów, w tym wypadku z rodzaju korników, które wyszukują zdrowe i osłabione drzewa, żerują na nich i doprowadzają do „śmierci”.
- Myślę, że główną przyczyną wysychania lasów, są czynniki klimatyczne, związane ze zmianą klimatu – wyjaśnia Monika Pastrykiewicz. – Problem z zamieraniem lasów nie jest tylko naszym problemem, to zjawisko globalne. Wycinki lasów i wielkoobszarowe uprawy powodują stepowienie terenów ponieważ są usuwane miedze i remizy śródpolne, które zatrzymują wodę i przy lasach spowalniają one negatywne skutki powyższych zmian. Dziś liczy się urodzaj, rozwój, to żeby wszystko dookoła było ładne, a to także przyczynia się do zmian klimatu i finalnie odbija się na lasach.
Co z lasami w powiecie krapkowickim?
Niestety kondycja i naszych lasów miejscami pozostawia wiele do życzenia, a przyszłość niektórych drzew jest zagrożona.
- Sytuacja lasów w powiecie krapkowickim nie jest najciekawsza – przyznaje Minka Pastrykiewicz. - Widać to objeżdżając lasy wokół Gogolina, tzw. wajchy (przyp red. teren leśno-rolny przecięty obwodnicą). Praktycznie 90% sosny jest zainfekowana jemiołami. Wiąże się to z tym, że w najbliższym czasie mogą być one wycinane, co już w niektórych miejscach się dzieje. Chorują także inne drzewa np. dęby, na których można zauważyć biały nalot (wynik porażenia grzybowego), bo też i one sobie nie radzą więc są atakowane przez choroby i patogeny. Podobnie zamierają jesiony i inne drzewa. W naszym powiecie jest to bardzo widoczne.
Co możemy zrobić?
Kluczem do zachowania zdrowia i bioróżnorodności lasów (będących kompleksem ekosystemów) jest woda i właściwe nią zarządzanie. To właśnie ona jest niezbędna dla lasów i do prowadzenia procesów życiowych, takich jak fotosynteza, transpiracja i przewodzenie substancji odżywczych. Drzewa i inne rośliny, które tworzą lasy, pobierają wodę z gleby za pomocą swoich korzeni. Pobierana w ten sposób woda dostarcza nie tylko niezbędne minerały, ale także stanowi nośnik substancji odżywczych transportowanych z korzeni do liści, gdzie odbywa się fotosynteza. Woda jest jednym z najcenniejszych zasobów naszej planety. Jej znaczenie w życiu ludzi jest powszechnie znane, ale równie istotna jest jej rola dla przyrody, zwłaszcza dla lasów. Pojawia się zatem pytanie jak zapobiec wysychającym lasom, które cierpią na deficyt wody.
- Można by na terenach podmokłych wykopywać niewielkie stawy, które zatrzymywałby wodę – radzi Monika Pastrykiewicz. - Na przykład szczakla (przyp. red. potocznie las szczakiel), w tej chwili jest tam pięknie. Wszystko w ciekawy sposób jest tam pozalewane. Rowy doprowadzające wodę sprawiają, że praktycznie na tym terenie utrzymuje się ona cały rok. Nie ma w tym miejscu problemu z suszą i z wysychającymi drzewami, pomimo, że widać działanie bobrów, które budują tam tamy. Drzewa mają jednak możliwość swobodnego wzrostu i przetrwania. W tym przypadku te bobrowe tamy są dobre. Ważna jest także retencja, aby tereny które są podmokłe takimi zostawić, a tam gdzie tak nie jest coś wymyślić i konkretnie zadziałać. Można stworzyć niewielkie stawy i kontrolować poziom wód gruntowych – dodaje przyrodnik.
Czynników wysuszania lasów jest wiele. Swoje robią także kopalnie, które „ściągają” wodę z całego terenu. To także ma wpływ na otoczenie lasów. Występujące zmiany skutkujące wysychaniem drzew nie zależą jedynie od klimatu. Znaczącą rolę w tym destrukcyjnym procesie odgrywa także czynnik ludzki.
- Działalność człowieka bardzo wpływa na lasy i poziom wód gruntowych. Wiadomo, że zmieniając sposób gospodarowania wodą i zasobami leśnymi, nie zmienimy od razu całego świata, ale małymi krokami dojdziemy do celu.
Jaką rolę woda pełni w lesie?
Dostęp do wody jest kluczowy dla utrzymania siedlisk wielu gatunków zwierząt i roślin, zwłaszcza w klimatach suchych, gdzie woda jest ograniczonym zasobem. Tereny leśne, na których występuje woda, są często oazami dla dzikiej przyrody, zapewniając schronienie i źródło pożywienia dla wielu gatunków.
- Woda w lesie jest niezbędna ponieważ to jej zawdzięczamy wzrost roślin – mówi przyrodnik. – Każdy organizm korzysta z wody zarówno ptaki, owady, ssaki. Nie mówię jedynie o rosie. Nawet kałuże pojawiające się na leśnym dukcie są dosłownie oblegane przez ptaki, pszczoły, czy szerszenie. Nawet taka (wydawać by się mogło) zwykła kałuża może być dużym rezerwuarem wody i zapasem dla mieszkańców lasu. Dziś wszystkie drogi wysypuje się tłuczniem, kałuże są zasypywane więc ten dostęp do wody, nawet w takim stopniu jest utrudniony.
Wówczas ptaki, ssaki i owady zmuszone są szukać wody gdzie indziej, bo woda to życie.
- Żyjemy w czasach, w których jesteśmy nauczeni życia wirtualnego – zauważa Monika Pastrykiewicz. - Dla wielu osób, jakby im pokazać to życie naturalne, byłoby to jak zderzenie się ze ścianą. Nie zawsze mamy pojęcie na czym polegają i jak funkcjonują różne zależności w lesie. Dla nas woda leci z kranu, mleko i inne produkty są w sklepach, a przyroda musi sobie radzić sama.
Warto wybrać się do lasu
Być może dla wielu z nas problemy dotykające lasy takie jak susza są nam obce. Wynikać może to z faktu, że bardzo rzadko bywamy w lasach i jak dotąd nie spotkaliśmy się z tą trudną rzeczywistością.
- Większość swojego czasu, prócz pracy i spania, spędzam w lasach – mówi Monika Pastrykiewczi. – Innych ludzi praktycznie w nich nie ma. W niedziele, albo inne dni wolne można spotkać pojedyncze osoby na rowerach, bądź biegające. Mało jest za to osób spacerujących np. z dziećmi. Stąd też brak świadomości i obcowania z przyrodą wpływa na nasze jej postrzeganie.
Zwiedzanie lasu nie musi być czymś nudnym. Być może znużenie tego typu formą spędzania czasu wynika po prostu z faktu, że nie wiem jak w lesie odpoczywać. Okazuje się, że w wszystko w nim zasługuje na uwagę. Bywa, że poświęcenie odrobiny czasu na obserwacje i skupienie się na szczegółach, zaowocować może sensacyjnymi odkryciami.
- Nawet taka kałuża, która jest gdzieś w cieniu osłaniana przez drzewa, mimo temperatury nawet 30°C, może tam wytrzymać nawet cztery tygodnie. W tym czasie do tej wody będą przylatywać dziesiątki ptaków, setki owadów, które będą korzystały z tego dobrodziejstwa. Zwykła kałuża po opadach jest drogocennym rezerwuarem wody (zwłaszcza podczas suszy). Czasem sobie siadam przy kałuży i spotykam wszelakie gatunki, które cieszą się, że ta woda jest. Na tym polega obcowanie z przyrodą – dodaje przyrodnik. – Jeśli sobie przysiądziemy w jakimś miejscu i popatrzymy, jak to wszystko się rusza, gdzie to się przemieszcza, to ptak przeleci, to jakiś trzmiel, motyl, gdzieś „mignie” sarna, wówczas zobaczymy, że w lesie cały czas coś się dzieje. Cały czas jest jakiś ruch i każde stworzenie ma coś do zrobienia.
Zwierzęta i owady tak samo są przystosowane do pór roku jak my. Muszą wychować młode, zgromadzić jedzenie na zimę, a następnie ją przetrwać. W przyrodzie nic dzieje się bez przyczyny, aby doświadczyć bogactwa leśnego życia, nie wystarczy jedynie do niego wejść. Nie od razu pojawi się sarna, zając lub dzięcioł. Lasy uczą cierpliwości. Trzeba poświecić trochę czasu, aby zobaczyć to, co znamy z programów przyrodniczych lub książek. Monika Pastrykiewczi, która zajmuje się także fotografią przyznaje, że aby zrobić dobre zdjęcie potrzeba ogromu czasu. Zdarzają się też dni, kiedy bogactwo lasu jest na wyciągniecie ręki.
- Czasami jadę w teren i nie mam po co otwierać aparatu, bo nic się nie dzieje, ale innego dnia jest tak, że trudno przestać fotografować, choć trzeba wracać do domu – tłumaczy Monika Pastrykiewicz. – Przyroda ma swój rytm. Zachęcam wszystkich do tego, aby odwiedzać lasy oraz by odpowiednio się w nich zachowywać, bez wrzasków, krzyków i przede wszystkim śmiecenia. Jeśli byłaby taka możliwość warto z takiej wyprawy po lesie zebrać napotkane w nim śmieci, aby przyjemnie było w nim spacerować odwiedzając kolejny raz to samo miejsce. Życzę też dużo cierpliwości w zwiedzaniu lasów, wtedy zobaczymy wszystko. Od owada, po ptaki i ssaki wszystko nam się pokarze.
(matt), fot. Monika Pastrykiewicz
Napisz komentarz
Komentarze