W rodzinie szlacheckiej Odrowążów o pochodzeniu morawsko-śląskim w 1183 roku przyszedł na świat syn Hiacynt, dzisiaj znany pod imieniem Jacek. Już w latach dzieciństwa wyróżniał się gorliwą pobożnością. Tę cechę zauważył u niego jego stryj biskup krakowski Iwo Odrowąż, który również był kanclerzem księcia kanclerza Leszka Białego. Pewnie dlatego zachęcił go do wstąpienia na drogę kapłaństwa i udzielił mu święceń, po czym wysłał go na dalsze nauki do Pragi w Czechach, a potem do Bolonii we Włoszech i francuskiego Paryża.
Jacek powrócił stamtąd z tytułem doktora teologii i został mianowany kanonikiem oraz kaznodzieją. Początkowo działał w Krakowie. Biskup Iwo Odrowąż zabrał Jacka i jego kuzyna Czesława, a także niemieckiego księdza Hermana, który z nimi pracował, na wyprawę do Rzymu. Na miejscu poznali Hiszpana Dominika Guzmana, założyciela Zakonu Kaznodziejskiego zwanego dominikanami. Święty ten zasłynął również z propagowania modlitwy różańcowej. Entuzjastycznie do jego działalności misyjnej odnosili się także polscy księża.
Habit dominikański nasz śląski święty przyjął w Środę Popielcową 24 lutego 1221 roku. Miał wtedy około 37 lat. Wracając do ojczyzny, razem ze swoimi towarzyszami po drodze założyli kilka klasztorów. Dziedzictwo świętego Jacka do dziś jest widoczne w austriackiej miejscowości Fryzak, Znojmie, Igławie, Ołomuńcu, Pradze i we Wrocławiu. W Krakowie zakon dominikański otrzymał od biskupa Iwona kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy. Stąd też zakonnika nazwano „bratem Jackiem od Świętej Trójcy”.
W 1242 roku na Kijów najechali Tatarzy. Zdemolowali również drewniany kościół i klasztor. Z tym wydarzeniem związana jest piękna legenda o świętym Jacku. Uciekając z palącej się świątyni, zabrał naczynie z przechowywanym Najświętszym Sakramentem. Usłyszał jednak głos Matki Bożej z alabastrowego posągu: „Jacku! Syna Mojego zabierasz, a Mnie tu zostawiasz? Chcesz dopuścić, aby Mnie niewierni pohańce znieważyli?!.” Święty Jacek, w jednej ręce trzymając monstrancję, drugą chwycił kamienny posąg, który stał się dziwnie lekki. Bezpiecznie przeszedł przez sam środek obozu barbarzyńców. Dostał się nad brzeg rzeki Dniepr, którą cudownie przekroczył suchą nogą. Potem z uratowaną figurą dotarł do Halicza i Lwowa, gdzie sprowadził kaznodziejów dominikańskich ocalałych z pogromu tatarskiego. Możliwe jest, że figura Matki Bożej, którą święty Jacek uratował z palącego się kościoła, zachowała się do naszych czasów. Jest tylko problem rozróżnienia tej autentycznej spośród dwóch roszczących sobie prawa do tytułu „Madonny Jackowej”. Pierwszą jest statua czczona w Archikatedrze Przemyskiej. Druga została przeniesiona ze Lwowa do bazyliki ojców dominikanów w Krakowie.
Ze świętym Jackiem wiążą się także dwie ciekawostki kulinarne. Z podróży do Rzymu przywiózł orzechy, zwane tam żołędziami Jowisza. Kiedy wyrosły dorodne drzewa ogrodowe, nazwano je właśnie włoskimi. Placki jego imienia, podobne do pizzeriny, są coraz bardziej popularne wśród młodzieży podczas spotkań na Polach Lednickich. Zawdzięczamy mu również ów słynny przysmak kulinarny: pierogi ruskie, w których zasmakował podczas klęski głodu w Kijowie.
Szczegóły i więcej informacji z powiatu krapkowickiego w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 4 października - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze