- Triathlon to moja wielka miłość – tak zaczyna swoją opowieść o jednej z najbardziej morderczych dyscyplin sportowych nasz rozmówca. – Priorytetem jest jednak rodzina, której podporządkowuję dosłownie wszystko: od planów treningowych, przez start w zawodach, po regenerację.
Do tej pory Alan Szywalski był kojarzony z futbolem. Kilka sezonów w krapkowickiej „B-undeslidze” pod „banderą” Magnum Chorula, czy starty w halowej Lidze Tygodnika Krapkowickiego były tymi imprezami, które wypełniały mu zapotrzebowanie na sport. Do czasu.
– W pewnym momencie dopadła mnie refleksja, że może warto coś robić wyłącznie dla siebie. Oczywiście, czas spędzony na boisku z kolegami wspominam miło, ale jako sportowca gdzieś od środka ciągnęło mnie do sportów indywidualnych. Co ma takiego triathlon, czego nie ma piłka nożna? Chyba chodzi w tym wszystkim o to, że w triathlonie mogę liczyć wyłącznie na siebie i to mi odpowiada – mówi pan Alan.
- Mam świadomość, że to co indywidualnie sobie wypracuję na treningu przyniesie korzyść na zawodach. W piłce takiego bezpośredniego przełożenia nie ma, bo tam o sukcesie decyduje forma całej drużyny – zauważa.
Piłkę na triathlon Szywalski zamienił dosyć łagodnie poświęcając się najpierw bieganiu, startując choćby w majowym biegu krapkowickim. Z czasem dołożył do tego rower, a na końcu przywdział czepek łapiąc na dobre trójbojowego bakcyla.
Szczegóły i więcej informacji z powiatu krapkowickiego w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 16 sierpnia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze