- W Dniu Kobiet chciałabym z Panią porozmawiać na tematy kobiece, choć oczywiście również przez pryzmat pełnionej przez Panią funkcji. Województwo opolskie miało już wprawdzie wcześniej kobietę – marszałka, przypomnijmy, była to Ewa Olszewska, ale i tak przewaga mężczyzn w składzie zarządu województwa, patrząc historycznie, jest przytłaczająca… Czy nie czuje się Pani czasem trochę jak pionierka, która przeciera szlaki płci pięknej w gabinetach władzy? Z czego to wynika, że kobiet na stanowiskach jest wciąż mniej?
- W Zarządzie Województwa Opolskiego w minionych kadencjach były także panie: Ewa Rurynkiewicz z SLD, Teresa Karol z PSL i Barbara Kamińska z PO, czyli pionierką nie jestem, ale przewaga mężczyzn we władzach samorządowych nie tylko na poziomie wojewódzkim, ale także na powiatowym i gminnym jest faktem. Aby kobiet we władzach samorządowych było więcej, potrzeba zmian w świadomości zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Kobiety muszą po pierwsze uwierzyć w siebie, po drugie mieć odwagę i siłę, aby wziąć na siebie odpowiedzialność za rozwój swoich małych ojczyzn, po trzecie mieć wsparcie najbliższych. My wszyscy musimy uwierzyć, że kobiety dadzą radę, że mają wiedzę i kompetencje potrzebne do zarządzania.
- Jeśli już rozmawiamy o Pani funkcji, to dlaczego każe się Pani tytułować „marszałkinią”? Czy to objaw feminizmu?
- Używanie żeńskich form to po prostu jedno z działań, które mają doprowadzić do zmiany sposobu myślenia i postrzegania roli kobiet w życiu społeczno-zawodowym. Słowa kształtują nasz obraz świata, jeżeli będziemy używać wyłącznie męskich określeń przy zawodach wykonywanych przez kobiety, programujemy świadomość na przypisywanie tych ról mężczyznom. Dziewczyny są doskonałymi naukowczyniami, badaczkami, inżynierkami.
- Uważa się Pani za feministkę? Widuje się Panią zawsze w spodniach, choć – od makijażu Pani też nie stroni, więc… jak to jest?
Szczegóły w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 8 marca - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze