- Można śmiało powiedzieć, że jest Pan wprawionym strażakiem i trochę czasu upłynęło już na służbie. Kiedy u młodego chłopaka zakiełkowała myśl „zostanę strażakiem”?
- Choć jestem strażakiem w trzecim pokoleniu i już jako 6- czy 7-letni chłopak odwiedzając swojego tatę na służbie w Zakładowej Straży Pożarnej przy ZPB Frotex w Prudniku, buszowałem z rodzeństwem po remizie i samochodach pożarniczych, to jednak nie było to w moim przypadku takie oczywiste. Jako nastolatek miałem różne pomysły, interesowałem się między innymi biologią i geografią, brat chciał być od małego leśnikiem i ja też o tym myślałem. Ale jak trzeba było zdecydować, to jakoś mi to z głowy wypadło i poszedłem do liceum. Co ciekawe trafiłem do klasy humanistycznej. W czwartej klasie trzeba było podjąć decyzję - jakie przedmioty będę zdawał na maturze, aby były przydatne na studiach. Wtedy podjąłem ostatecznie decyzję, że będę próbował dostać się do Szkoły Głównej Służby Pożarniczej - był to rok 1995. Aby tam się dostać, potrzebowałem zdać egzaminy z matematyki i fizyki. W klasie humanistycznej nie miałem tych przedmiotów zbyt wiele, dlatego zapisałem się na fakultety z matematyki i fizyki prowadzone dla uczniów profilu matematyczno-fizycznego, nie było łatwo, ale ostatecznie byłem jedyną osoba w szkole, która zdawała na maturze ustnej fizykę - zdałem na ocenę dobrą. Niestety do SGSP nie udało mi się dostać, a żeby nie tracić roku, rozpocząłem naukę w studium medycznym w Opolu na ratownictwie medycznym, które ostatecznie skończyłem. W 1998 roku postanowiłem spróbować swoich sił w rekrutacji do Centralnej Szkoły PSP w Częstochowie, oprócz fizyki musiałem jeszcze podszlifować chemię. Egzaminy zaliczyłem i od 1 września rozpoczęła się moja służba w Państwowej Straży Pożarnej. Po ukończeniu szkoły, w 2000 roku podjąłem służbę w Komendzie Powiatowej PSP w Krapkowicach - na podziale bojowym na stanowisku starszego ratownika. Stopniowo awansowałem na stanowiska dowódcze: dowódcy zastępu, dowódcy sekcji, w międzyczasie w 2001 roku zostałem skierowany na studia inżynierskie do SGSP. W tym czasie często pełniłem tez służbę na stanowisku kierowania - jako dubler w przypadku nieobecności dyżurnego. W 2003 roku rozpocząłem służbę w systemie codziennym - w służbie operacyjnej. Skończyłem studia inżynierskie, a następnie magisterskie w Szkole Głównej Służby Pożarniczej. W 2007 roku zostałem mianowany na stanowisko dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Krapkowicach. Służby na tym stanowisku nie pełniłem zbyt długo, ponieważ w marcu 2008 Opolski Komendant Wojewódzki powołał mnie na stanowisko Zastępcy Komendanta Powiatowego PSP w Głubczycach. Pełniłem tam służbę do 2010 roku, kiedy to postanowiłem wrócić do Krapkowic. Od 1 września 2010 roku do chwili obecnej pełnię służbę na stanowisku dowódcy JRG w Krapkowicach. A jeżeli chodzi o OSP? Kiedy zacząłem pracować w służbie operacyjnej, w 2003 roku, chcąc nie chcąc wdrożyłem się w tematykę Ochotniczych Straży Pożarnych. Mieszkałem wtedy w służbowym mieszkaniu w Krapkowicach, a koledzy namówili mnie w 2005 roku, abym pomógł im w jednostce OSP - i tak zostałem przyjęty do OSP… w Łowkowicach. W 2006 roku przeprowadziłem się do Gogolina, a że tam jednostka była na miejscu, to napisałem podanie o przyjęcie w poczet członków. Zostałem przyjęty i tak to się w Gogolinie dla mnie zaczęło. Moim założeniem była pomoc strażakom OSP - przede wszystkim w podnoszeniu poziomu ich wyszkolenia. Ówczesny naczelnik OSP Marcin Witek (w tej chwili naczelnik OSP Górażdże) pracował za granicą i często wyjeżdżał. Poprosił mnie, abym przejął jego obowiązki - i tak zostałem naczelnikiem jednostki. Potem w 2011 roku zrezygnował z funkcji prezesa świętej pamięci Jan Depta. Zarząd wybrał mnie na funkcję prezesa i tak jest do tej pory. Jednostka OSP to - można powiedzieć - żywy organizm. Ludzie przychodzą i odchodzą, ale cały czas robimy wszystko, aby ten organizm funkcjonował jak najlepiej. By służyć pomocą lokalnej społeczności.
- Jakie mógłby Pan wymienić dwie albo trzy największe akcje, które zapadły Panu w pamięć w ciągu minionych lat służby?
- Tych akcji było wiele, choć nasz powiat nie należy może do takich, gdzie tych akcji jest bardzo dużo w skali kraju. Trudno coś wybrać, ale jeśli chodzi o pożary, to największy jaki gasiliśmy na naszym terenie to pożar zakładu Chespa w Choruli w 2008 roku. Byłem tam ze swoją jednostką OSP, bo pełniłem wtedy służbę w KP PSP w Głubczycach. Z OSP Gogolin pojechaliśmy również w tym samym roku do Zimnej Wódki w powiecie strzeleckim, gdzie usuwaliśmy skutki przejścia trąby powietrznej. Dalej to powódź w 2010 roku na terenie powiatu krapkowickiego. Kilkukrotnie wyjeżdżałem też z Wojewódzką Brygadą Odwodową złożoną z jednostek OSP, aby wspomagać działania strażaków z innych powiatów, m.in. strzeleckiego, a ostatnim razem, w 2021, prudnickiego - i tu ciekawostka, bo z tego powiatu pochodzę, a dokładnie z Lubrzy, gdzie w czerwcu 2021 gasiliśmy pożar zakładu wulkanizacyjnego i składowiska opon. Długo by wymieniać inne ciekawe, groźne, niebezpieczne, zabawne lub tragiczne zdarzenia.
- Czym oprócz pożarnictwa się Pan pasjonuje?
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 27 czerwca - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze