Zanim jednak dotrzemy do Gogolina, trzeba cofnąć się o kilkanaście kilometrów na południowy wschód. U podnóża świętej góry Ślązaków leży mała wioska Żyrowa. Każdy, kto interesuje się historią Górnego Śląska, będzie znał nazwisko von Gaschin. To właśnie ten ważny ród szlachecki miał swoją siedzibę w żyrowskim pałacu od XVI wieku aż do połowy XIX. Gaschinowie byli tego czasu jednym z najbardziej znaczących rodów regionu. Cesarscy hrabiowie należeli do najbogatszych rodzin na Górnym Śląsku i mieli w posiadaniu mnóstwo miejscowości na terenie dzisiejszego województwa opolskiego i jego pogranicza z Czechami. Pod koniec XVIII wieku rodzina posiadała między innymi Gogolin, Krępną, Zakrzów, Oleszkę, Górę Świętej Anny i Żyrową oraz wsie z okolic Opola i Kędzierzyna-Koźla.
Na przełomie XVIII i XIX wieku małżeństwo von Gaschin rozpaczliwie pragnęło dziecka. Hrabina poczęła córkę, ale była ona niewidoma. Żaden z ówczesnych lekarzy nie wiedział, jak można uzdrowić dziecko. Hrabina gorliwie modliła się do Maryi o zdrowie dla swojego dziecka. Pewnej nocy Matka Boża ukazała się von Gaschin we śnie. Powiedziała jej, że na bagnach znajduje się święte źródło. Powinna je odnaleźć i przemyć wodą oczy dziewczynki. Po tygodniach poszukiwań znalazła właściwe miejsce i zrobiła wszystko tak, jak kazała jej we śnie Matka Boska. Wydarzył się cud i córka odzyskała wzrok. Z wdzięczności rodzina zbudowała w tym miejscu w 1801 r. małą kaplicę, która do dziś jest poświęcona Matce Bożej.
Istnieje jednak też inna wersja tej legendy. Mówi ona nie o Maryi, tylko o nieznajomej staruszce, która zdradziła hrabinie istnienie źródełka na pobliskich łąkach. Niektórzy mówią, że tak jak Matka Boska przyśniła się tylko hrabinie, inni zaś opowiadają o spotkaniu kobiet podczas powrotu z kościoła. Można spotkać też wersję, w której to staruszka pewnej nocy zapukała do bram pałacu, by porozmawiać z hrabiną.
Niezależnie od tego, która z wersji tej legendy jest prawdziwa, jedno jest pewne – małżonkowie odnaleźli źródełko obok Gogolina i po przemyciu oczu córki odzyskała ona wzrok. Kapliczka jest wotum dziękczynnym. Najprawdopodobniej została ufundowana w 1801 r. przez rodzinę von Gaschin dla upamiętnienia cudu. Murowana kapliczka zbudowana została na łące w miejscu naturalnego źródełka. Woda ze źródełka gromadzi się w zbudowanej studni i powszechnie uznaje się, że ma właściwości uzdrawiające.
To jednak nie jedyny raz, kiedy woda ze studni przywróciła wzrok. Na początku XX wieku Karol Nawa z Sakrau, dzisiejszego Zakrzowa, również mógł doświadczyć uzdrawiającego działania wody źródlanej. Chłopiec urodził się niewidomy. Pewnego dnia jego babcia zabrała go do kaplicy, aby pomodlić się o jego wzrok. Modląc się głośno z wnukiem, nabierała wodę rękami i przemywała mu nią oczy. Po krótkiej chwili Karol powiedział babci, że nie musi już trzymać go za rękę, ponieważ nagle zaczął widzieć. Z wdzięczności za otrzymany wzrok wstąpił do seminarium duchownego, a w 1940 roku został wyświęcony na księdza.
Wielu żołnierzy powracających z frontu podczas pierwszej i drugiej wojny światowej również zatrzymywało się przy kaplicy.
Miejsce to jest powszechnie odwiedzane przez okolicznych mieszkańców. Przy kapliczce odbywają się nabożeństwa majowe, a w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek wierni przychodzą do źródełka po wodę, którą piją, przemywają nią oczy oraz zabierają do domów. Ludzie przychodzą do kaplicy, aby cieszyć się spokojem natury i modlić się.
Przyjeżdżają nie tylko wierzący, ale także ludzie, którzy potrzebują odpoczynku od codzienności. Miejsce to łączy stare z nowoczesnym, gdyż obok przebiega autostrada A4.
Napisz komentarz
Komentarze