- Jak rozpoczęła się Wasza przygoda z produkcją wina?
- Justyna Horzela: Początek jest bardzo banalny, bo będąc w różnych miejscach w Europie, zawsze staraliśmy się skosztować regionalnych win. Urzekły nas różne smaki, gatunki i klimat, jaki często towarzyszy degustacjom. Zaczęliśmy marzyć o założeniu własnej winnicy.
- Grzegorz Horzela: Pierwsze wino w balonie zrobiliśmy z owoców krzaku, który można powiedzieć, że był dziki, zaniedbany. Wyszło naprawdę bardzo dobre i to był taki bodziec, żeby zacząć eksperymentować w tej dziedzinie. Powoli zdobywaliśmy wiedzę z zakresu produkcji wina, odwiedziliśmy kilka winnic na Węgrzech, w Niemczech, we Włoszech i te rodzime w Polsce. Braliśmy udział w zbiorach i przetwórstwie winogron tam, gdzie to było możliwe. Pomocne były też fachowa literatura i doradztwo zaprzyjaźnionych winiarzy z Polski. Zafascynowaliśmy się tym na tyle, że podjęliśmy decyzję o założeniu winnicy.
- Długo szukaliście odpowiedniej działki pod uprawę?
- (JH) Tak, dużo się najeździliśmy, żeby znaleźć miejsce, które będzie spełniało odpowiednie warunki. Mało osób chce sprzedawać działki rolne. Na szczęście bardzo blisko, w Malni, znaleźliśmy odpowiednie miejsce i właściciel zgodził się sprzedać swój teren. Od 2018 roku działamy przy naszych uprawach.
- Jak wyglądała droga do zarejestrowania winnicy?
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 7 marca - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze