Mówi się, że z urzędnikami trudno wygrać, a jednak to możliwe. Tomasz i Klaudyna Ocipińscy tym samym mogli wreszcie odetchnąć z ulgą: gdyby nie wynajęli prawnika, nie odwołali się i rozebrali mikroinstalację, ponieśliby duże straty finansowe. Urzędowe przepychanki kosztowały ich jednak wiele nerwów.
Przypomnijmy, w artykule pn. „Urzędnicy kontra fotowoltaika” przedstawiliśmy krucjatę naszych czytelników w obronie przydomowej inwestycji ekologicznej.
- Zainwestowaliśmy w mikroinstalację fotowoltaiczną o mocy 17,5 KWp na gruncie przy naszym domu w ubiegłym roku. Działka jest częściowo przeznaczona pod zabudowę mieszkaniową, a częściowo jest rolna, gdzie przepisy dopuszczają lokalizację instalacji Odnawialnych Źródeł Energii, ponieważ jest to ziemia rolna klasy VI – relacjonował w naszej publikacji z 30 sierpnia Tomasz Ocipiński. – Ustawodawca wprowadził taki zapis, więc jest to bezsporne. To nie jest farma fotowoltaiczna, a prąd produkujemy i magazynujemy dla własnych potrzeb, m.in. ogrzewamy nim dom pompą ciepła. Ta instalacja w 100 procentach spełnia nasze zapotrzebowanie na prąd, za który wcześniej płaciliśmy już przeszło 1000 zł miesięcznie… System na bieżąco pokazuje nam uzyski oraz oszczędności dla środowiska, jakie ona daje: od początku jej działania zaoszczędziliśmy dla środowiska już 13 ton CO2! Wydawałoby się, że każdy powie więc „brawo”, oby takich inwestycji było jak najwięcej…
Stało się jednak wręcz odwrotnie: powiatowy nadzór budowlany w Krapkowicach wdrożył przeciw małżeństwu postępowanie administracyjne, którego efektem był nakaz rozbiórki. Urzędnicy nie negowali wprawdzie braku pozwolenia budowlanego ani braku zgłoszenia, lecz powołali się na niezgodności inwestycji z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 24 stycznia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze