Mieszkam w Otmęcie od urodzenia. Jestem z krwi i kości Ślązakiem, nie Niemcem. W domu wychowali mnie ołpa i ołma. Mój tato był Polakiem i po nim noszę nazwisko. Pochodził z Grajewa na Podlasiu. Mama była autochtonką, ślązaczką. Skończyła niemiecką szkołę podstawową.
W 1939 roku mojego ojca wraz z całą rodziną Ruskie wywieźli na Sybir, jako rodzinę inteligencką. Dziadka mojego nie miałem okazji poznać, bo tam umarł po ciężkiej pracy przy wyrębie lasu. Ojciec mój przebywał tam z rodziną do 1945 roku. Bracia, siostry i babcia wróciły do Polski, przeżywając te kaźnie. Dostali się jednak do Opola, nie do Grajewa, skąd się wywodzili. Zamieszkali w centrum Opola.
Moja mama wraz z rodziną mieszkała w Otmęcie. Trzy siostry, trzech braci, ołma i ołpa, czyli moi rodzice mieszkali w centrum Otmętu przy zamku obok kościoła. Byli znaną rodziną. Ołma z domu Kiwitz (pisownia niemiecka), ołpa Koletzko. Ołpa pełnił funkcję konserwatora u hrabiego, ołma pracowała w zamku jako kucharka. Mieli swoje małe, przydomowe gospodarstwo. Żyło im się dobrze i dostatnio. Mama była najmłodsza, natomiast rodzeństwo pracowało.
Uwaga! To tylko fragment artykułu. Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 27 grudnia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze