Mężczyzna który pofatygował się w tej sprawie do naszej redakcji to obywatel Niemiec, który przyjechał na święta do rodziny. Nie miał rozeznania w tutejszych cenach, zresztą nie wiedział, co kupuje, z jego relacji wynika, że stoisko oferujące wyroby mięsne i wędliniarskie nie miało wystawionych cen – choć zgodnie z polskim prawem jest taki obowiązek. Karze za to Państwowa Inspekcja Handlowa – ale tej nie było na miejscu… Jak sam mówi, dał się ponieść świątecznej atmosferze jarmarku i kupił dużo. W sumie, jak wynika z paragonu, ponad 7 kilogramów różnych artykułów, dopiero kiedy po powrocie do domu spojrzał na rachunek, dowiedział się jednak, że kilogram kabanosów kosztował 200 zł, podobnie jak kiełbasa z dzika. 200 zł za kilogram kosztował też boczek! Szynka była za 76 zł za kilogram, a schab – za 90! Niektóre rzeczy, jak np. kiełbasa z dzika czy kiełbaski domowe, pojawiają się na paragonie dwukrotnie…
- Kiedy ten sprzedawca podał cenę za całość, zdziwiłem się, że tak dużo, ale skoro napakowali mi całą torbę zakupów, głupio mi było powiedzieć, że rezygnuję, za mną była już kolejka – relacjonuje mężczyzna (dane zastrzeżone). - A potem, jak pokazałem rachunek rodzinie, dowiedziałem się, że to ceny o 300 procent wyższe od tych ze sklepów! Nie wiem jak waga, czy się zgadza, czy nie, bo tego już nie sprawdzałem… I tak, wiem, że dałem się naciągnąć w biały dzień...
Uwaga! To tylko fragment artykułu. Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 27 grudnia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze